ręka z banknotami stuzłotowymi na tle sklepu
Inflacja stoi jak żołnierz na warcie. Gospodarka w końcu przestała się bujać Fot. Kamil Zajaczkowski / Shutterstock.com / Montaż: INNPoland.pl

Zero: o tyle wzrosła inflacja w ciągu ostatniego miesiąca. W stosunku rocznym urosła jedynie o 2,4 proc. Koniec roku wręcz zaskakuje świetnymi wiadomościami dla konsumentów. Ceny w końcu przestały szaleć, a polska gospodarka trafiła w "idealny punkt". To też dobre wieści dla kredytobiorców.

REKLAMA

Na taki prezent pod choinkę czekaliśmy od dawna. Główny Urząd Statystyczny potwierdził to, co czujemy w sklepach: drożyzna odpuściła. W grudniu inflacja spadła do poziomu 2,4 proc. Co to oznacza? Że ceny rosną już tak wolno, jak życzyliby sobie tego eksperci od gospodarki. To najlepszy wynik w tym roku.

Pamiętacie początek 2023 roku, gdy ceny galopowały, a inflacja wynosiła ponad 18 proc.? Albo nawet początek tego roku (2025), gdy wskaźniki pokazywały blisko 5 proc.? Możemy o tym zapomnieć. Najnowsze dane pokazują, że sytuacja w naszych portfelach w końcu się uspokoiła.

Trafiliśmy w "dziesiątkę"

Ekonomiści i Narodowy Bank Polski (NBP) mają swój wymarzony cel. Uznają, że dla gospodarki najlepiej jest, gdy ceny rosną w tempie 2,5 proc. rocznie. To taki "złoty środek" – ani za drogo, ani zastój. Przypomnijmy, że w normalnych warunkach inflacja jest zjawiskiem lekko pozytywnym. Cała światowa gospodarka i ekonomia jest oparta na wzroście. Krajowi musi rosnąć PKB, czyli ogólna zamożność, firmy muszą produkować więcej i zarabiać więcej.

Wtedy mówimy o wzroście, zaś wzrost jest oznaką zdrowej gospodarki. Im więcej pieniędzy, tym większa inflacja. Do pewnego momentu inflacja jest dobra, bo jest po prostu wynikiem wzrostu gospodarczego. I w takim właśnie momencie jesteśmy teraz.

Inflacja stoi jak zaczarowana

W grudniu 2025 r. inflacja wyniosła 2,4 proc. To oznacza, że jesteśmy idealnie w celu. Ceny są stabilne i przewidywalne. Co więcej, jeśli porównamy ceny z grudnia do tych z listopada (czyli miesiąc do miesiąca), to średnio nie wzrosły one ani o grosz (0 proc.). To rzadka sytuacja, w której "drożyzna" zrobiła sobie przerwę.

Warto też pamiętać, że stabilną i niską inflację lubią stopy procentowe. Można się spodziewać, że na kolejnych posiedzeniach Rada Polityki Pieniężnej będzie chętnie obniżać obowiązkowe stawki, a więc kredyty stanieją. To zaś pobudzi nie tylko zakupy mieszkaniowe, ale całą gospodarkę.

Co potaniało, a co podrożało?

GUS podał na razie wstępne dane, ale wiemy już, co działo się z głównymi wydatkami Polaków:

  • Paliwo: Tu mamy najlepszą wiadomość. Tankowanie jest tańsze niż rok temu. Ceny paliw spadły o ponad 3 proc.
  • Jedzenie: Ceny żywności wzrosły o 2,4 proc. w porównaniu do zeszłego roku. To niewiele – oznacza to, że za koszyk zakupów, który rok temu kosztował 100 zł, dziś płacimy około 102 zł i 40 groszy.
  • Prąd i gaz: Rachunki za energię są wyższe o 2,8 proc. niż przed rokiem.
  • Rok 2026: Nuda, o inflacji nie poplotkujemy

    Czy to oznacza, że teraz będzie już tylko taniej? Nie do końca. Zdrowa gospodarka polega na tym, że ceny powolutku rosną.

    Eksperci z NBP przewidują, że w 2026 roku inflacja może minimalnie podskoczyć – średnio do poziomu 2,9 proc., by w 2027 roku znów spaść do "idealnych" 2,5 proc.

    Wniosek? Czeka nas czas stabilizacji. Nie musimy już nerwowo sprawdzać cen w sklepach z tygodnia na tydzień. Najgorsze zawirowania cenowe mamy już definitywnie za sobą.