kobieta siedzi na kanapie i ogląda rachunki
Ceny prądu w 2026 roku. Tyle zapłacisz po odmrożeniu stawek energii Fot. Supavadee butradee / Shutterstock

PiS straszy cenami prądu po "odmrożeniu", minister Motyka zarzeka się, że drożej nie będzie. I choć wydaje się to dziwne, to bliżej prawdy jest ten drugi. Chociaż w niektórych przypadkach również kasandryczne wizje popleczników Kaczyńskiego również mają szanse się ziścić. Tłumaczymy o co chodzi.

REKLAMA

Rok 2026 zacznie się od pewnego przełomu: po raz pierwszy od czterech lat rząd przestaje ręcznie sterować cenami prądu dla gospodarstw domowych. Czy "odmrożenie" oznacza cenowy szok? Jeśli wierzyć politykom PiS, to powinniśmy wykręcić połowę żarówek, prać w zimnej wodzie, a pokrętło w lodówce ustawić na poziom 1, by wystarczyło nam pieniędzy na jedzenie.

Z drugiej strony mamy Miłosza Motykę, ministra energii. Ten zapewnia bez mrugnięcia okiem, że przeciętne gospodarstwo podwyżek (jeśli będą) nawet nie zauważy. Komu wierzyć? Cenom przyjrzał się serwis TVN24.pl wraz z ekspertami z Politechniki Wrocławskiej i Forum Energii.

Wychodzi na to, że przeciętna rodzina faktycznie może za prąd w 2026 roku zapłacić nieco więcej, ale winowajcą nie jest cena samego prądu, a to, co kryje się drobnym drukiem na fakturze.

8 złotych różnicy. Tyle kosztuje "odmrożenie"

Koniec ery "mrożenia" cen to moment prawdy dla rynku energetycznego. Od 1 stycznia 2026 r. wracamy do mechanizmów rynkowych, choć pod nadzorem Urzędu Regulacji Energetyki (URE). Efekt będzie zaskakująco łagodny dla konsumentów.

Z wyliczeń wynika, że dla typowego gospodarstwa domowego (rodzina 2+1, zużycie 2000 kWh rocznie) miesięczny rachunek wzrośnie z ok. 204 zł do 212 zł. To różnica rzędu 8 zł miesięcznie, czyli niecałe 4 proc. – tyle, ile wynosi inflacja.

Skąd ta zmiana? Paradoksalnie, sam prąd tanieje.

  • Cena energii (towar): Średnia stawka w taryfach URE na 2026 r. to 0,495 zł/kWh. To mniej niż zamrożona stawka z 2025 r. (0,50 zł/kWh).
  • Koszty dystrybucji (dostawa): Tu jest pies pogrzebany. Rosną opłaty za utrzymanie systemu, w tym przede wszystkim opłata mocowa (wzrost średnio o 50 proc. dla gospodarstw domowych).
  • Zatem: za sam "towar" zapłacimy minimalnie mniej lub tyle samo, ale "kurier" (czyli dystrybutor) policzy nam drożej za jego dostarczenie.

    Dlaczego politycy się mylą?

    Opozycja, strasząc 10-procentowym wzrostem, zakłada czarny scenariusz, który może dotyczyć jedynie specyficznych odbiorców (np. ogrzewających domy prądem przy bardzo dużym zużyciu). W ich przypadku niewielka zmiana procentowa może się odbić.

    Z kolei minister Miłosz Motyka, mówiąc, że ceny będą "na poziomie niższym", odnosi się tylko do taryfy sprzedażowej (samej energii), pomijając rosnące opłaty dystrybucyjne, które stanowią niemal połowę rachunku.

    Prawda jest taka: dla statystycznego Kowalskiego podwyżka będzie, ale na poziomie "błędu statystycznego" w domowym budżecie (ok. 100 zł rocznie).

    Chcesz płacić mniej? Stań się "prosumentem dynamicznym"

    Skoro na sztywne taryfy nie mamy wpływu, eksperci wskazują furtkę do realnych oszczędności: taryfy dynamiczne. To rozwiązanie dla świadomych konsumentów. W taryfach dynamicznych cena prądu zmienia się w zależności od godziny.

  • Wietrznie i słonecznie? Prąd może być tani jak barszcz (a czasem mieć nawet ceny ujemne!).
  • Szczyt wieczorny? Jest drogo.
  • – Współpracując z systemem, na przykład robiąc pranie albo podgrzewając wodę w słoneczne godziny, można obniżyć koszty jeszcze bardziej – podpowiada Jędrzej Wójcik z Forum Energii.

    W 2026 roku gra nie toczy się więc o to, czy państwo dopłaci nam do rachunku, ale o to, czy nauczymy się korzystać z prądu mądrze. "Odmrożenie" to koniec taryfy ulgowej, ale też początek ery, w której nasze nawyki mają realny wpływ na wysokość faktury.