Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie zaczaił się na kierowców. "Nie będziesz mnie pouczał, frajerze"

Mariusz Janik
Stać mnie na to, żeby tu stać”, „ja tylko na dwie minuty” – z takimi reakcjami stykali się organizatorzy kampanii „10 metrów” ze strony kierowców, którzy parkowali tuż przed pasami dla pieszych w centrum stolicy. – I tak to się zwykle kończy – kwitował z rezygnacją moderator.
Kampania Zarządu Dróg Miejskich "10 metrów" pokazuje, jak reagują kierowcy, gdy zwraca im się uwagę na złamanie przepisów. Fot. ZDM / YouTube
10 metrów to minimalna odległość od pasów dla pieszych, w której mogą parkować auta. Nie jest to odległość przypadkowa: uznano ją za minimalny dystans, jakiego potrzebuje kierowca, żeby zobaczyć wychodzącego na jezdnię pieszego. „10 metrów” – to również nazwa kampanii ZDM.

Organizatorzy przypominają, że w 2017 roku doszło do 8197 wypadków z udziałem pieszych, z czego 873 pieszych zginęło, a 7587 zostało rannych. W tych statystykach najbardziej uderzające są fakty, które nie są powszechnie znane – m.in. ten, że „co czwarty wypadek spowodowany jest przez osoby, które w wydarzeniu uczestniczą pośrednio, parkując bliżej niż 10 metrów od przejścia dla pieszych” – jak przypomina ZDM.


Parkowanie przy przejściu dla pieszych
Organizatorzy kampanii nie sięgnęli po wyrafinowany klip z reżyserską wizją i scenariuszem. Wręcz przeciwnie, poszli „w dokument” – przy jednym z przejść dla pieszych usytuowanych w centrum miasta, dla wzmocnienia efektu – w sąsiedztwie szkoły, ustawiono kamery, a tuż przed samym przejściem pojawił się wyświetlacz, poprzez który moderator mógł się zwracać bezpośrednio do parkujących przy przejściu kierowców.

Tyle że jego uwagi trafiały w próżnię. Jeden z kierowców zatrzymał się na pasach tylko po to, by wystawić w charakterystycznym geście środkowy palec. „A gdzie mam postawić?”, „Ja dosłownie na dwie minuty”, „nie mam czasu” – to były te delikatniejsze odpowiedzi. „Co pan pier..., z policji pan jest”, „nie będziesz mnie pouczał, frajerze” – to te mocniejsze.