Giganci branży motoryzacyjnej chcą połączyć siły, w celu pokonania innego olbrzyma: chińskiej konkurencji. Fuzja Hondy i Nissana może stworzyć jedną z największych na świecie grup motoryzacyjnych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wedle doniesień agencji Reuters i japońskich mediów, Honda i Nissan rozpoczynają rozmowy o połączeniu oraz możliwościach pokonania rywali. Motorem napędowym do takiej decyzji jest elektromobilna konkurencja z Chin, koncern BYD i jego wojna cenowa z Teslą. Japońscy producenci szukają sposobów na obniżenie kosztów produkcji.
Fuzja Hondy i Nissana
Wedle doniesień ze wschodu, dotychczasowi rywale Honda i Nissan wydały osobne oświadczenia o tej samej treści, w którym wprawdzie nie ogłaszają, że do fuzji na pewno dojdzie, ale badają możliwości wspólnej współpracy. Akcjonariusze mają być informowani na bieżąco o wszystkich zmianach.
O poważnej możliwości fuzji donosi japońska gazeta Nikkei.
Agencja Reuters podkreśla, że obie firmy mają już strategiczne partnerstwo od marca 2024 roku, w celach rozwoju produkcji pojazdów elektrycznych–w tym produkcji części, oprogramowania i infrastruktury ładowania. Oprócz cenowej wojny między Chinami a USA motywatorem do współpracy są problemy finansowe Nissana.
W listopadzie Nissan ogłosił plan oszczędnościowy o wartości 2,6 mld dolarów i redukcję 9 tysięcy miejsc pracy, przy spadku 20 proc. globalnych zdolności produkcyjnych.
Jeśli dojdzie do fuzji, powstanie trzecia największa na świecie grupa motoryzacyjna warta 54 miliardy dolarów, z roczną produkcją 7,4 milionów pojazdów. Wyprzedzać będzie ich Toyota i Volkswagen.
Jak donosi agencja, po ogłoszeniu rozmów o współpracy akcje Nissana wystrzeliły w górę.
Wedle innych źródeł firmy rozważają również współpracę z koncernem Mitsubishi Motors, gdzie Nissan posiada już 24 proc. udziałów. Sytuacji nie skomentował Renault, główny akcjonariusz Nissana.
Poważne obawy budzi za to wizja ostrzejszych taryf na eksport z Japonii, zgodnie z zapowiedziami prezydenta Donalda Trumpa.