Branża elektromobilności mówi o tym wprost - pękła bańka na samochody elektryczne. Ostatni rok nie był najlepszy, a kolejny rok stawia sporo wyzwań. Do tego dochodzi krytyka rządowego programu Mój Elektryk 2.0, który może wręcz zaszkodzić rynkowi.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak wygląda rynek samochodów elektrycznych w 2024 roku, jakie są prognozy i wsparcie rządu? Odpowiedzi na te pytania poznaliśmy 9 grudnia br. podczas śniadania prasowego Polskiego Stowarzyszenia Nowej Mobilności (PSNM), gdzie zapoznaliśmy się z ich raportem.
Po nadmiernie optymistycznych założeniach w ubiegłych latach przyszedł czas na zderzenie z rzeczywistością, co rynek odczuł. Ichociaż w Polsce spodziewano się lepszych wyników, oczy inwestorów zwrócone są na nowy rok. A branży na krytycznie oceniony program wsparcia, z którego funduszu pieniądze ich zdaniem mogłoby zostać lepiej zagospodarowane.
Krytyka programu Mój Elektryk 2.0
Aby rynek się rozwijał, potrzeba jego konkurencyjności, szczególnie względem Chin, które postawiły na najtańsze elektryczne samochody, podczas gdy w Europie pozostają produktem premium. Ten temat ma ciągnąć się we Wspólnocie przez najbliższe rata, aby sprawić, że z BEV nie zostaniemy w tyle za USA, Chinami czy Japonią.
Dyrektor zarządzający PSNM Maciej Mazur wskazał, że nasz rząd zupełnie tego nie ułatwia.
Przyznał, że program Mój Elektryk 1.0 nie był idealny, ale o nowej edycji mówi wprost: to marnowanie pieniędzy.Z budżetem 1,6 mld złotych, ale z ograniczeniem dotacji dla osób fizycznych i prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Wedle branży te pieniądze nie zostaną wykorzystane nawet w połowie.
– To marnotrawstwo na wysokim poziomie – dodał. Według niego jego wprowadzenie odbyło się bez odpowiednich konsultacji, a realnie z tego programu zrealizować można maksymalnie 600 mln złotych.
Krytykę podsumowano w ośmiu punktach, co umieściliśmy w tekście. Dla Macieja Mazura jednym z najbardziej "cudacznych zapisów" jest ten dotyczący o złomowaniu starego samochodu.
– Kto, kupując nowego elektryka, złomuje stare auto? – zapytał retorycznie, po czym dodał, że to proszenie się o przekręty.
Na co więc alternatywnie można wykorzystać fundusz 1 mld złotych, aby się nie zmarnował? Padła propozycja, aby dofinansować program wsparcia dla pojazdów dostawczych i ciężarowych, albo przeznaczyć fundusze na rozwój infrastruktury dla BEV, która ma się coraz lepiej i jest dynamicznie rozwijającym się sektorem w Polsce. Albo kontynuować program 1.0 i dwójkę, po zmianach, przeznaczyć do innych obszarów, aby się uzupełniały.
W marcu ma pojawić się okno na wprowadzenie zmian do KPO, co dla branży jest szansą na wprowadzenie ważnych zmian. Maciej Mazur podkreślił jednak, że nie tylko w Polsce rząd podejmuje się irracjonalnych decyzji.
Składali wcześniej propozycje programu wsparcia dla BEV do Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Spotkała się z odrzuceniem, a argumentem przeciw niej był… brak jakiegokolwiek zapisu o złomowaniu pojazdów.
Jaka jest sytuacja na rynku samochodów elektrycznych?
W raporcie "Polish EV Outlook" sytuację w roku 2024 określono jako "dolinę rozczarowania". Rejestracja nowych aut całkowicie elektrycznych (BEV) zamknęła się na podobnym poziomie, co w ubiegłym roku, czyli ok. 2 mln.
Po ambitnych planach elektryfikacji z 2021 roku przyszedł czas na refleksję. W Polsce, na wszystkie zarejestrowane nowe samochody osobowe, BEV nadal stanowią mały odsetek. Prognozy do grudnia wskazują na 3,1 proc. Ubiegły rok zamknięto z wynikiem 3,2 proc.
A do tego rośnie liczba dostępnych na rynku modeli i spadają ich ceny (ze średnią powyżej 312 tys. brutto).
Eksperci z PSNM ocenili jednak proces jako naturalny dla każdego cyklu gospodarczego. Inwestycji było za dużo. Po szczycie zawyżonych oczekiwań i zbyt szybkim tempie wzrostu rynek weryfikuje inwestycje. Wiele z nich pozbawiono wsparcia i znika, co pozwala wybierać te najlepsze.
Rynek przyblokowany jest również przez nadreprezentację segmentu premium, który dominuje w europejskich BEV. Widać to przy dużej ilości modeli dostępnych od producentów, ale które nie są wybierane przez konsumentów.
Prognozy na 2025 rok
Zdaniem autorów raportu w najbliższych miesiącach wszystko wyjdzie na prostą, a 2025 rok może być kluczowy ze względu na wdrażanie nowego cyklu norm emisyjnych (93,6 g/km, w miejsce dotychczasowego 120 g/km), w ramach regulacji Clean Air For Europe.
Co może rozpędzić poziom rejestracji nowych aut BEV do poziomu 3 razy większego, niż obecny, do 2030 roku.
Najbliższe prognozy wyglądają następująco: do końca br. roku producenci wypychają sprzedaż jak największej ilości konwencjonalnych pojazdów. Od połowy 2025 roku lub od września z oferty mają wylecieć całkowicie wysokoemisyjne maszyny.
Zdaniem PSNM oznacza to również, od połowy przyszłego roku można będzie wypatrywać promocji na samochody spalinowe.
Są to jednak prognozy "zrównoważone". Branża zachowuje realistyczne podejście, ze względu na skomplikowane wydarzenia na arenie geopolitycznej. A do 2030 roku wiele może się zdarzyć.