INNPoland_avatar

Powściągnijmy zachwyty nad Teslą. Tu się dzieją rzeczy jak z kreskówek

Sebastian Luc-Lepianka

17 października 2024, 16:02 · 7 minut czytania
Nagrania z październikowego wydarzenia Tesli obiegają internet. Czy jest się czym zachwycać? Elon Musk nie pierwszy raz stosuje sztuczki, które mydlą oczy.


Powściągnijmy zachwyty nad Teslą. Tu się dzieją rzeczy jak z kreskówek

Sebastian Luc-Lepianka
17 października 2024, 16:02 • 1 minuta czytania
Nagrania z październikowego wydarzenia Tesli obiegają internet. Czy jest się czym zachwycać? Elon Musk nie pierwszy raz stosuje sztuczki, które mydlą oczy.
Czy Tesla nam ściemnia? Fot. Cover Images/East News/Shrek Trzeci
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Na wydarzeniu Tesli pokazano wszystko. I nic. Niby autonomiczne samochody Cybercab wożą ludzi, a roboty Optimus obsługują klientów… ale warto przypomnieć, że sporo z tego pokazu to zwyczajny marketingowy show. Albo ściema. Uważają tak inwestorzy, bo akcje firmy Elona Muska poleciały w dół.


Dlaczego wydarzenie "We, robots" można uznać za wtopę i czy Tesla wciska nam?

Roboty Optimus sterowane przez ludzi

Historia lubi się powtarzać. Scenariusze pokazów Tesli wyglądają zawsze podobnie: Elon Musk robi furorę i zapowiada technologiczną rewolucję, a gdy przyjrzymy się bliżej, zauważamy tekturowe dekoracje i slogany tak puste, że aż niesie się echo. Tymczsem Musk mówi, że rzeczywistością rodem z sci-fi olśni nas już za momencik, za rok a może dwa.

Pewnie słyszeliście już, że roboty Optimus na pokazie były sterowane zdalnie przez ludzi? To nawet nie był wielki sekret, bo niektóre zapytane odpowiadały wprost, że kieruje nimi teleoperator (technologia, którą m.in. zdalnie trenuje się ruchy robotów). Informacje potwierdziły źródła agencji Bloomberg

Na pokazie można było zauważyć różnice w zachowaniu maszyn. Część robiła zaprogramowane ruchy, a niektóre były żwawsze i wykonywały bardziej skomplikowane czynności. Prowadziły też konwersacje. Niektóre Optimusy były więc faktycznym produktem, a inne formą kreatywnego marketingu. Nie podano jednak czytelnej informacji, które są które.

Tymczasem filmy z Optimusami zalewają sieć i wprowadzają w błąd. W Polsce za taką akcję, Tesla mogłaby dostać po łapach od UOKiK.

Ta sama śpiewka od lat

Mydlenie oczu trwa już od dawna. Zaczęło się od Tesla Bota, czyli chłopa co wyszedł na scenę w kostiumie robota. Faktyczne maszyny zostały zapowiedziane na kolejny rok. Taniec na scenie był zabawny, a jak wypadły później pierwsze wyprodukowane maszyny?

Można je podsumować cytatem z pingwinów z Madagaskaru: uśmiechamy się i machamy. Wyglądały tez podobnie do spacerująch pingwinów. I znowu usłyszeliśmy za to, że już-za-moment dostaniemy naszych domowych pomocników od wszystkiego.

Minęły kolejne miesiące i Elon próbował sprzedać kolejny przełom. Roboty zaczynały tańczyć, podnosić przedmioty. Nie trzeba było wzywać ekipy Scoobiego, aby odkryć tajemnicę – inżynier Tesli przyznał, że wtedy również były wspomagane zdalnie przez ludzkich operatorów. I znowu jakoś nie zostało to podkreślone w oficjalnych komunikatach.

Tesla, regulaminy i problemy

Oficjalnie nie można jednak powiedzieć, że to wszystko blaga. Polecam lekturę na stronie Tesli w dziale "Prywatnośc i przepisy prawne", a szczególnie "własność intelektualna".

Strony internetowe, informacje o relacjach inwestorskich, prognozy, prezentacje, pliki audio i wideo z wydarzeń (na żywo lub nagrane) oraz inne dokumenty na tych stronach internetowych zawierają między innymi stwierdzenia odnoszące się do przyszłości, które odzwierciedlają aktualne poglądy kierownictwa dotyczące przyszłych wydarzeń. Słowa "przewidywać", "zakładać", "wierzyć", "szacować", "oczekiwać", "zamierzać", "może", "planować", "projektować" i "powinien" oraz podobne wyrażenia identyfikują wypowiedzi odnoszące się do przyszłości. Takie wypowiedzi są obarczone ryzykiem i niepewnością, w tym między innymi: zmianami kursów walut, stóp procentowych i cen surowców; wprowadzeniem konkurencyjnych produktów; zwiększonymi zachętami do sprzedaży; oraz spadkiem cen odsprzedaży używanych pojazdów. TeslaPrywatność i przepisy prawne/materiały dodatkowe/własność intelektualna

Jak Pinokio tłumczący się, gdzie jest Shrek – tak kojarzy mi się ten fragment, który daje nam do zrozumienia, że konsument nie powinien na ślepo wierzyć w malowane przed nim obietnice.

W przeszłości Tesli zdarzało się też zmieniać warunki umowy, na przykład w reakcji na zgłoszenia usterek w ich samochodach. Obecnie poczytamy, że zostały one wywołane z winy użytkownika. Nie ze wszystkiego mogli się jednak wykręcić.

Winny jest człowiek?

16 lutego 2023 roku Krajowy Urząd ds. Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego (NHTSA) powiadomił, że samochody Tesli zostaną w ciągu kilku tygodni wycofane z amerykańskich dróg. Jak się okazało, w autopilocie wykryto poważne wady, które zagrażały bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego i mogły powodować wypadki.

Jak Tesla zaznacza w swoich dokumentach, "do ponad 90 procent wypadków samochodowych z ofiarami śmiertelnymi dochodzi głównie powodu błędu człowieka." Trudno się nie zgodzić, ale autonomiczne samochody i algorytmy sztucznej inteligencji też w końcu ktoś projektuje.

Cybercab i Robovan jeździły po pokazie z pasażerami. Elegancko i nie za szybko. Tylko po trasach z góry ustalonych i zaplanowanych przez Teslę, na drodze prywatnej w studiu Warner Bros.

Bezpieczeństwo maszyn podpierano nagraniami – na których rzekomo sztuczna inteligencja miała reagować błyskawicznie, by chronić ludzkie życie. Nie widzimy na nich jednak szczegółów, na przykład czy nie doszło do interwencji pasażera w środku.

A tego w Cybercabie człowiek nie będzie mógł zrobić – z braku kierownicy, pedałów i całej tej reszty, potrzebnej, jak wiecie, aby sterować samochodem. Jedyna opcja: w pełni zaufać AI i Tesli. A patrząc na regulamin firmy, można już dziś zakładać, że cokolwiek stanie się w Cybercabie, wina spadnie na pasażera.

Pewnie, progres potrzebuje czasu. Droga, jaką autonomiczne samochody wykonały od 2016 roku, jest imponująca. Szkoda jednak, że za pewne błędy płacą klienci.

Cybercab nie jest jeszcze przeznaczony do masowej produkcji i nie wiadomo, czy w ogóle przejdzie przez regulacje w swoim obecnym stanie. Trudno się więc dziwić, że inwestorzy nie są zachwyceni. Znowu.

Inwestorzy odwracają się od Tesli

Akcje Tesli po pokazie "We, robots" poleciały w dół o ok. 240 miliardów dolarów. Eksperci wątpią przede wszystkim w optymistyczne daty, które podaje firma. Na prezentacji zabrakło również… konkretów. Rekiny biznesu nie chcą wydawać pieniędzy na gruszki na wierzbie.

To jak oglądanie filmu z wieloma zwortami akcji i efektami specjalnymi, ale na końcu wychodzisz z kina zdezorientowany.Garret Nelsonanalityk CFRA, wieloletni inwestor w Teslę

A cena Optimusa? Sam Elon powiedział, że jakieś 20-30 tys. dolarów, pewnie więcej. Podobnie ma kosztować Cybercap, ale tak jak z datą premiery (2026 rok), Elon zostawia sobie pole do poprawek.

Po Cybertrucku i licznych problemach z jego premierą, wiemy, że ostateczny kształt motoryzacyjnych pomysłów Elona Muska może się drastycznie zmienić. Bo czym on przecież miał nie być!

Na pewno nie tym kanciastym blokiem, który nam pokazano – inżynierowie musieli pójść na sporo kompromisów, by marzenie miliardera mogło jeździć na drodze. Zdania są podzielone, czy się udało.

Przykład portalu X, opuszczanego przez reklamodawców, pokazuje, że nie bez znaczenia dla inwestorów jest też publiczne zachowanie prezesa Tesli. A obecnie jego aktywność medialna, oprócz promocji produktów, sprowadza się do agitacji wyborczej dla Donalda Trumpa, walce z publicznymi mediami, zwalczaniu "wirusa woke"/nielegalnych emigrantów/botów/żydów/lewaków (niepotrzebne skreślić), seksistowskie komentarze i zapewnianiu o wolności słowa na byłym Twitterze.

Żonglowanie fantazjami

Podczas "We, robots" nie zabrakło wizji nowego, lepszego świata, jaki mają przynieść nam produkty Tesli. Czy naprawdę ktoś wierzy, że autonomiczne robo-taksówki jednej firmy uwolnią nas od napęczniałego ruchu samochodowego, parkingowej betonozy i zanieczyszczonego powietrza? Mogą pomóc, ale błagam... Tesla jest jak Meta, która ciągle kombinuje ze środowiskiem VR, wciaż produkuje gogle – a jakoś ciągle nie czytacie tego tekstu w Metaversum.

Prezentacja Elona wywołała u mnie grymas – z powodu starej zagrywki, którą praktykuje nie tylko on. Prawie wszystki firmy technologiczne gdy chcą nam pokazać przyszłość, robią tona tę samą modę: znana nam okolica staje się nagle bardziej zielona, drzewka rosną na domach i wszyscy są szczęśliwi.

Jednocześnie, ten sam facet, który sprzedaje nam wizję lepszej Ziemi zapewnia, że ludzkość skazana jest na wyginięcie, jeśli nie uciekniemy z naszej planety (bo taką opowieść snuje jego druga firma – SpaceX).

Marzenia łatwo jest sprzedać i nie potrzeba podawać konkretów. Tym właśnie handluje Musk podczas prezentacji, jak "We, robots". Żongluje swoimi fantazjami.

Twittera chciał przecież zmienić w mega aplikację (na modę chińską). A Hyperloop miał zredefiniować podróżowanie. Ludzie mieli też latać rakietami z miasta do miasta. Bezdomność chciał zlikwidować tanimi domo-konteneraami (zapominając, że trzeba mieć kawałek gruntu, na którym można je postawić). Miał też pomysł na to, jak zaradzić głodowi na świecie. Cybertruck miał być niezniszczalny.

I tak rok w rok.

Przyszłość jak film "Ja, robot"

Podczas wydarzenia "We, robots" Musk stwierdził, że "przyszłość będzie wyglądać jak przyszłość". Pod warunkiem że podoba nam się wygląd przyszłości z filmu "Ja, robot", do czego nawiązywała nazwa wydarzenia. Nie przegapił tej wypowiedzi Alex Proyas, reżyser "Ja, robot". Wrzucił na X wymowny post.

– Hej Elon, mogę moje projekty z powrotem, proszę? – napisał.

Choć warto zaznaczyć, że miliarder mówił wprost o swoich inspiracjach stylem Art Deco. Robovan rzeczywiście przypomina stylowe lokomotywy z tego nurtu.

Sukcesy SpaceX

Warto jednak oddać honor, że nie wszystko, na co Elon Musk wykłada kasę to mrzonki. Interfejs mózg-komputer działa. Starlinki latają. A firma SpaceX 13 października udowodniła, że nawet pozornie szalone pomysły mogą działać. Przyszłość może wyglądać inaczej.

Swojego czasu śmiałem się też z obietnic Elona, że zabierze ludzi na Marsa. SpaceX udowodniło jednak, że niezależnie od jego popisów, pozostaje rzetelną firmą. Ostatnim dowodem ich skuteczności jest pochwycenie lądującej rakiety Super Heavy.

Pozostaję nadal sceptyczny, czy pierwsi ludzie na Marsie naprawdę wylądują już w 2028 roku. Ale głównie z powodu kontekstu, w jakim Elon Musk sprzedaje tę informację – i robi z niej kiełbasę wyborczą, odkąd zaczął hojnie popierać kampanię prezydencką Donalda Trumpa.

Czytaj także: https://innpoland.pl/208948,powrot-boostera-super-heavy-spacex-swietuje-sukces-starshipa