NIK sprawdziła, co działo się w garażach kancelarii premier Beaty Szydło. Inspektorom opadły szczęki

Mariusz Janik
Najmocniejszy wniosek z kontroli NIK w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów jest następujący: w jakiś sposób urzędnikom udało się wydać znacznie więcej pieniędzy, jeżdżąc znacznie mniej. Przejazdy szefowej rządu i jej podwładnych wypadły siedmiokrotnie drożej niż gdyby urzędnicy jeździli taksówkami.
Tylko w 2017 r. wydatki kancelarii premier Beaty Szydło na przejazdy wzrosły o 2,2 mln zł, do niemal 9 mln zł. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Usługi transportowe dla kancelarii premiera
Kontrolerzy NIK sprawdzali finansowanie „usług transportu samochodowego”. Zaskakujący wzrost kosztów dotyczy 2017 roku. W ciągu całego roku kancelaria wydała na przejazdy niemal 9 milionów złotych – 2,2 miliona złotych więcej niż rok wcześniej. Skok kosztów jest tym bardziej tajemniczy, że przejechano znacznie mniejszy dystans: o 130 tysięcy kilometrów mniej.

Z analizy danych kancelarii wynika, że usługi świadczone przez Centrum Obsługi Administracji Rządowej prezentują się wyjątkowo drogo na tle komercyjnych przewoźników: uśredniona stawka wynosiłaby 28 złotych za kilometr – siedmiokrotnie więcej niż w korporacji taksówkarskiej. – Tak duże rozbieżności w kosztach podobnych usług transportowych, nawet przy uwzględnieniu specyficznych – niemożliwych do spełnienia w ramach usług taxi – wymagań dla niektórych przewozów, powinny skłaniać kancelarię do dalszego optymalizowania kosztów transportu – cytuje raport NIK gazeta.pl.


Za wzrost kosztów częściowo mogą odpowiadać drożejące paliwa, ale nawet uwzgledniając duży wzrost cen pod koniec ubiegłego roku, trudno byłoby uzyskać tak gwałtowny wzrost kosztów użytkowania floty KPRM.