„Jesteśmy ekonomicznymi pożytecznymi idiotami”. Znany biznesmen bez ogródek o zakazie handlu w niedziele

Mariusz Janik
Rafał Sonik dotychczas najchętniej pojawiał się w mediach ze względu na swoje pasje sportowe. Ale znanemu biznesmenowi – do którego należy m.in. kilka galerii handlowych – trudno ostatnio powstrzymać się przed komentowaniem nowej rynkowej rzeczywistości. – Z punktu widzenia teorii ekonomii jesteśmy więc „pożytecznymi idiotami”, w taki sposób zarządzamy naszą gospodarką i jej procesami, że my najwięcej tracimy, a korzystają ci, z którymi powinniśmy jak najdłużej i jak najskuteczniej konkurować – mówił na temat zakazu handlu w niedzielę Sonik.
Rafał Sonik (w środku) uważa zakaz handlu w niedzielę za szkodliwy dla finansów państwa. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Jedna z moich galerii znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie kościoła i w pełnej synergii z księdzem proboszczem i jego działaniami – opowiadał Sonik podczas debaty eksperckiej „Monitoring skutków zakazu handlu w niedziele”. – Jedną z pierwszych osób, która wyraziła ubolewanie z powodu wprowadzenia zakazu handlu w niedziele był właśnie ów ksiądz proboszcz, który przewidywał, że straci z tego powodu ok. 20 proc. przychodów z tacy. Okazauje się, że miał rację, ponieważ do galerii zjeżdżają w niedziele ludzie z całego regionu, zostawiają samochody na wygodnym parkingu i po zakupach czy przed idą do kościoła – dowodził.


Jak podkreślał biznesmen, od 30 lat zajmuje się głównie galeriami handlowymi i posiada ok. 150 tys. m kw. powierzchni w takich obiektach (chodzi o Gemini Holdings). Zakaz handlu nie tylko kłóci się według niego z zasadą „jak najmniej zabraniać”, etosem pracy rozumianym jako chęć jej wykonywania i poprawy swojego losu ekonomicznego, ale też z powodów ekonomicznych.

Beneficjentem tej zmiany jest biznes najmniej opodatkowany. Tradycyjny handel detaliczny jest najwyżej opodatkowany, bo płacimy podatek od nieruchomości, pokrywamy wszystkie koszty utrzymania tej nieruchomości – parkingi są oświetlone, jest ochrona, działa ogrzewanie czy klimatyzacja – wszystkie te opłaty idą do polskich firm. De facto tradycyjny handel generuje najwięcej środków dla gospodarki w całym łańcuchu dostaw – tłumaczył.

Beneficjentem zaś jest e-handel, minimalizujący koszty do magazynów logistycznych i obsługi przesyłek. – Przy czym warto pamiętać, że ten handel nigdy nie będzie tak naprawdę należał do Polski, do polskich firm, bo jego największa część to koncerny takie jak Amazon i Alibaba, które powoli wchłaniają swoich międzynarodowych konkurentów i nabierają masy, a my tylko ten proces przyspieszamy takimi działaniami, jak zakaz handlu. Z punktu widzenia teorii ekonomii jesteśmy więc „pożytecznymi idiotami”, w taki sposób zarządzamy naszą gospodarką i jej procesami, że my najwięcej tracimy, a korzystają ci, z którymi powinniśmy jak najdłużej i jak najskuteczniej konkurować – kwitował.