Urzędnicy ZUS-u ukradli kilka milionów złotych. Skąd? Oczywiście z ZUS-u

Konrad Bagiński
ZUS często narzeka na swoją sytuację finansową i to, że Polacy masowo oszukują Zakład na zasiłkach i innych świadczeniach. Okazuje się, że ryba psuje się od głowy, bo okradają go sami pracownicy – i to na miliony.
Urzędnicy ZUS przy pomocy rodzin wyprowadzili kilka milionów złotych z kasy Zakładu Fot. Michał Walczak / Agencja Gazeta
ZUS w Legnicy: co się stało?
Szczegóły bulwersującej sprawy legnickiego ZUS-u wyszły właśnie na jaw. Przez 8 lat członkowie rodzin naczelniczek zakładali działalność gospodarczą, płacili wysokie składki i szybko występowali o zasiłek chorobowy. W ten sposób wzbogacili się o miliony.

Do akt dotarli dziennikarze Gazety Wyborczej. – To był rodzinny interes. Pracownicy ZUS wiedzieli, jak można szybko wyprowadzić pieniądze z Zakładu, i postanowili z tego skorzystać – mówi Gazecie informator.

W proceder byli zamieszani mężowie, żony, bracia, teściowie i matki pracownic ZUS. Inwestycje w składki były bardzo opłacalne. Minimalna składka chorobowa wynosiła ledwie 65 złotych, ale wpłacenie kilkuset złotych przez 3 miesiące oznaczało, że zasiłek chorobowy sięgał nawet kilku tysięcy złotych.


Takie działanie powinno było wzbudzić podejrzenia pracowników ZUS, ale przecież chodziło o ich rodziny – nadzór i kontrola były więc całkowicie fikcyjne. Złamano przy tym wszelkie zasady, bo urzędnicy mają obowiązek wyłączyć się ze sprawy, gdy dotyczy ona ich rodzin.

Legnicki ZUS był siedliskiem tej patologii od 2011 roku. W proceder były zamieszane m.in. dwie naczelniczki oraz pracownicy wydziału ubezpieczeń i składek oraz wydziału zasiłków i centrum wsparcia informatycznego.

Wierchuszka kilka dni temu straciła pracę, sprawą zajmuje się prokuratura. Wszystko wyszło na jaw, gdy jeden z pracowników wysłał do centrali ZUS pismo z informacją o nieprawidłowościach.

To niejedyny absurd w ZUS. Niedawno zakład wysyłał listy do mieszkających za granicą emerytów, pytając, czy jeszcze żyją.