Fiskus chce kwestionować ceny na umowach. Eksperci pukają się w głowę

Adam Sieńko
Ministerstwo Finansów pracuje nad projektem, dzięki któremu fiskus zyska większą możliwość kwestionowania naszych dochodów ze sprzedaży mieszkania czy samochodu. Z dotychczasowej ustawy mają zniknąć dwa ważne wyrazy, które w teorii, pozwolą mu przyczepić się do wszystkiego.
Ministerstwo Finansów pracuje nad projektem, dzięki któremu fiskus zyska większą możliwość kwestionowania naszych dochodów ze sprzedaży mieszkania czy samochodu Arkadiusz Wojtasiewicz/Agencja Gazeta
Dzisiaj fiskus ma prawo przyjrzeć się transakcjom, które wzbudzają jego wątpliwości. Jeżeli np. sprzedajemy mieszkanie po zaniżonej cenie, urzędnikom włącza się alarm. Zaczynają analizować, czy nie chcieliśmy w ten sposób zaoszczędzić na podatku.

Nowelizacja przepisów
– Niewykluczone, że po 2020 r. takich sporów będzie jeszcze więcej – pisze „Dziennik”. Wtedy właśnie w życie miałaby wejść nowelizacja dotychczasowych przepisów, która usunie z nich dwa określenia.

W tej chwili skarbówka ma prawo określić rzeczywistą wartość rynkową jeżeli cena "bez uzasadnionych przyczyn ekonomicznych znacznie odbiega od wartości rynkowej tych rzeczy, praw lub usług". Po zmianach znikną z tej definicji słowa: „znacznie” i „bez uzasadnionych przyczyn”.


– To oznacza, że fiskus może zyskać prawo do szacowania każdej transakcji, nawet gdy cena w uzasadniony sposób odbiega od wartości rynkowej – komentuje dla „Dziennika” Łukasz Blak, doradca podatkowy w Certus LTA.

Taka sytuacja mogłaby mieć miejsce np. wtedy, gdy sprzedamy mieszkanie wymagające remontu po niższej cenie. W poprzednim brzmieniu ustawy podchodziłoby to pod „uzasadnioną przyczynę”. Od 2020 roku fiskus nie musiałby się jednak tym zapisem przejmować.

Wątpliwości mają również inni eksperci. Zauważają, że zmiana sama w sobie nie musi pociągać ze sobą rewolucji, ale resort w jakimś celu jednak zmienia przepisy. Przestrzegają, że liczba sporów na linii podatnik-skarbówka w sądach administracyjnych może drastycznie wzrosnąć.