Polski fin-tech dynamicznie się rozwija. Ale do statusu potęgi jeszcze długa droga

Mariusz Janik
Polska jako rynek fin-tech szybko goni inne rynki. Ale mamy jeszcze sporo do zrobienia – taki był punkt wyjścia panelu dyskusyjnego „Polski Fintech 2018”, który odbył się podczas 28. Forum Ekonomicznego w Krynicy. W wydarzeniu, którego partnerem była firma VIVUS Finance, wzięli udział najważniejsi menedżerowie i eksperci tego sektora.
Polskie fin-techy czeka jeszcze długa droga do realnej siły rynkowej - takie były wnioski uczestników panelu "Polski Fintech 2018" podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju. Fot. Stefan Ronisz
Mamy jeszcze sporo do zrobienia – podkreślał, otwierając dyskusję, Piotr Brewiński, współzałożyciel FinTech Poland Fundation. – Podkreśla to choćby stan finansowania firm z tej branży: 50 proc. z nich utrzymuje się ze środków własnych, co czwarta działa dzięki aniołom biznesu, zaledwie co czwarta znalazła finansowanie pod postacią venture capital – opisywał.

To wnioski z badania Mapa Polskiego Fintechu, przygotowanego przez FinTech Poland Fundation. W tym kompleksowym badaniu wzięło udział 175 projektów z branży, jak podkreślają autorzy badania – niemal wszystkie obecnie funkcjonujące.

Przyczyny niskiej zyskowności polskiego fin-tech
Mimo szerokiej definicji, w którą wpisały się też banki czy inwestorzy fin-tech, zaledwie 15 proc. polskich firm tego typu działa na skalę międzynarodową. Aż 60 proc. badanych projektów nie liczy sobie więcej niż pięć lat, a więc jest to bardzo młoda branża, co może też powodować stosunkowo krótką żywotność firm fin-techowych. I, jak się można spodziewać, większość projektów wciąż nie generuje przychodów.
Piotr Brewiński z FinTech Poland Fundation i Ewa Wernerowicz z VIVUS Finance.Fot. Stefan Ronisz
Albo generuje je na niskim poziomie. Choć Polacy zakochali się w pożyczkach lub wymianie walut online, to opłacalność prowadzenia tego typu działalności nie jest tak wysoka, jak można byłoby się spodziewać. – Gdy spojrzymy na lenderów, firmy pożyczkowe, paymentowe, przykładowo – kantory – to ich wyniki finansowe są wręcz słabe – podkreślała prezes VIVUS Finance, Ewa Wernerowicz.

Rzecz jasna, nie ma jednej przyczyny niskiej zyskowności. W branży pożyczkowej może to być obciążenie kosztami i nieumiejętność operowania online firm, które dominują na tradycyjnym rynku offline. Ale może to być też brak stosownego know-how w przypadku nowo powstałych firm. – Ocena ryzyka to główne know-how firm takich, jak nasza – mówiła Wernerowicz. – Drogi jest też kapitał, te firmy są po prostu niedokapitalizowane.

Nie będzie nowych przepisów dla fin-tech
Polski fin-tech to również w sporej mierze firmy w rozmaity sposób związane z kryptowalutami. W Polsce rozwijały się one nawet bardziej dynamicznie niż w innych państwach, choćby z powodu atrakcyjnych możliwości zarobku. Problem jednak w tym, że w tym przypadku nie nadąża otoczenie regulacyjne.

Rząd maltański bardzo szybko przygotował stosowną ustawę, wkrótce będą do niej rozporządzenia – wskazywał Paweł Sobkow, szef spółki Pinewood, operatora giełdy BB, która z Polski przeniosła się na Maltę. W Polsce bardzo długo panowała nieufność między resortem finansów i instytucjami nadzorującymi rynek finansowy a środowiskiem kryptowalutowym. – To zaczyna się teraz zmieniać – przyznał Sobkow.
Założenie firmy i wejście na rynek jest proste. Wypracowanie i utrzymanie skali to prawdziwa sztuka - podkreślali uczestnicy panelu.Fot. Stefan Ronisz
Potwierdza to również dyrektor Departamentu Innowacji Finansowych w Komisji Nadzoru Finansowego, Artur Granicki. – Polska potrzebuje fin-techu – podkreślał w trakcie dyskusji. Przez ostatnie pół roku KNF zaprosiła na konsultacje około sześćdziesięciu firm z tej branży. – Jesteśmy w stanie wesprzeć je w pozyskiwaniu licencji, wymieniamy się wiedzą i doświadczeniami, chcemy też, żeby podmioty od blockchain wiedziały, czego od nich oczekujemy – kwitował.

– Nie identyfikujemy potrzeby tworzenia legislacji: proces jej przygotowywania nie nadąży za rozwojem branży. Dlatego działalność powstających firm należy przypisywać do działających już, adresowanych wcześniej do tradycyjnych firm, modeli – zastrzegał też Granicki.

Ludzie nie chcą już bankowości
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę, jak silnym graczem w polskim sektorze fin-tech są banki, jest „coś na rzeczy”. – Toczy się normalna gra konkurencyjna i instytucje bankowe chcą zająć w niej swoje miejsce – tłumaczył Brunon Bartkiewicz, prezes ING Bank Śląski. Według niego, zmieniły się też nastroje w branży: wcześniej start-upowcy chętnie tworzyli firmy z myślą o rywalizacji ze starymi instytucjami, dziś – coraz chętniej tworzą rozwiązania na potrzeby banków.

– Cóż, założenie firmy i wejście na rynek są stosunkowo proste. Wypracowanie i utrzymanie skali to już jest sztuka – mówił Bartkiewicz. Jednocześnie banki pozwalają sprawniej odnaleźć się w świecie regulacji, które trzeba interpretować na potrzeby nowych firm i nowych modeli funkcjonowania.

Branża finansowa, tak małe start-upy, jak i finansowe giganty, muszą pędzić za zmieniającym się podejściem konsumentów. – Do tej pory ludzie nie chcieli banków lecz chcieli bankowości – mówiła Ewa Wernerowicz. – Teraz chcą mieć przepływy finansowe tak zintegrowane z ich aktywnością, by nawet tej bankowości nie widzieć – podsumowywała.
Mapa polskiego fintechu, zgodnie z badaniem FinTech Poland Fundation.Fot. Stefan Ronisz
Będziemy pracować z tymi, którzy dostarczą najlepsze rozwiązania
Teoretycznie, istnieje ryzyko, że polski fin-tech ucieknie w świat – tak jak uczynił to Bitbay, wybierając Maltę. – Mniejsze ośrodki w Europie wyspecjalizowały się w przyciąganiu nowych inicjatyw – przyznawał Piotr Brewiński. – Część firm rzeczywiście odpływa do innych jurysdykcji, są takie, w których regulator bierze na siebie wielkie ryzyko – dodawał.

Tak, Malta czy Litwa, chętnie dostosowują swoje regulacje pod kątem nowych modeli działalności. W Polsce nie będzie to możliwe, z prostego powodu – w małych krajach konsekwencje upadku takiej firmy będą miały ograniczone skutki, bowiem na Litwę przenoszą się firmy, które chcą działać na globalną skalę i lokalnym rynkiem raczej nie zawracają sobie głowy.

Inna sprawa, że nie każde rozwiązanie da się znaleźć na rodzimym rynku. – Rozwiązanie opóźnionej płatności wzięliśmy od firmy z Czech, bo u nas takiego nie znaleźliśmy – ucinał Brunon Bartkiewicz. – Proszę też nie liczyć na to, że będziemy jako bankowcy pracować z polskimi start-upami tylko dlatego, że są polskie – podkreślał. – Będziemy pracować z tymi, które dostarczają rozwiązania najlepsze dla klienta.

W Polsce grono klientów, którzy mogliby stracić na dopuszczeniu do rynku ryzykownych firm, jest zbyt wielkie, by władze zgodziły się na taki scenariusz. Poza tym, podobnie jak polskie instytucje, polskie banki pracują dla polskiego klienta – i z tego powodu nie zgodzą się na ryzyko. – Rozumiem małe kraje, które masowo produkują licencje na działalność ryzykownych firm. Naszym zmartwieniem jest bezpieczeństwo 40 mln klientów – skwitował Artur Granicki.

Artykuł powstał we współpracy z firmą Vivus.