Publicysta przewiduje koniec PiS. "Upadnie, gdy skończą mu się nasze pieniądze, a za wiele ich nie ma"

Konrad Bagiński
Obietnica płacenia 500 złotych na dziecko wystarczyła, by wygrać poprzednie wybory. Teraz, po rozdaniu 300 zł na każdą szkolną wyprawkę, PiS rozprawia o programie 500 plus dla emerytów. To starczy na koleje wybory, potem pieniędzy nie będzie już dla nikogo.
Kiedy PiS straci władzę? Foto: Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Tę niezbyt optymistyczną tezę stawia Piotr Miączyński w Gazecie Wyborczej. Przypomina, że Platforma Obywatelska niezbyt paliła się do reformowania kraju, bo nie kalkulowało się to politycznie. Zapewniło to dwie kadencje rządzenia.

Tymczasem PiS poszedł od razu w stronę rozdawnictwa. Obiecując pieniądze komu tylko się da, poszerzył swoją bazę wyborców. A zapowiadane reformy to tak naprawdę fikcja, bo rząd przede wszystkim zajmuje się szukaniem pieniędzy, które mógłby jeszcze rozdać.

Czy PiS wygra wybory?
Sęk w tym, że rozdawnictwo nie może się skończyć, bo ludzie szybko zaczynają je postrzegać jako normalność. Władza PiS potrwa więc tyle, na ile starczy pieniędzy. Rządy tej partii trafiły na okres niezłej prosperity, więc budżet ma się nieźle – przynajmniej na razie.


Jednak już widzimy dość gorączkowe przesunięcia. Właśnie okazało się, że rząd chce, by program budowy dróg finansować z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, Lasów Państwowych i pieniędzy armii.

Na dodatek rzekomo odzyskane miliardy złotych już dawno się skończyły, a nowych – mimo solennych zapewnień – po prostu nie będzie.

Wprowadzenie takich rozwiązań jak split payment i STIR raczej nie przyniosą budżetowi dodatkowych miliardów pieniędzy, mogą za to zachwiać płynnością małych firm.

W efekcie PiS będzie musiał albo zrezygnować z rozdawnictwa pieniędzy albo podnieść podatki. A to będzie oznaczało koniec rządów tej partii – podsumowuje Miączyński.