Marzysz o pracy w konkretnej firmie, a ona nie rekrutuje? Oto, co musisz zrobić, by cię zatrudnili

Patrycja Wszeborowska
Marzysz o pracy w konkretnej firmie i co rusz wchodzisz na jej stronę w poszukiwaniu informacji o nowych rekrutacjach, lecz bezskutecznie. Wydaje się, że firma nie szuka pracowników. Istnieją jednak kreatywne sposoby, by wymarzoną ofertę pracy otrzymać z miejsca. Wystarczy pamiętać, że marzenia same się nie spełniają i trochę trzeba im pomóc.
Jednym ze sposobów na zaciekawienie pracodawcy, jest nakręcenie CV wideo vimeo.com / Rodrigo
Przede wszystkim należy zacząć od wysłania swojego CV i listu motywacyjnego. Gdy pracownik sam wyciągnie dłoń w kierunku pracodawcy, ma o wiele mniejszą konkurencję, niż w przypadku, kiedy odpowiada na oficjalne ogłoszenie o pracę. Dzięki wysłaniu swoich dokumentów wcześniej, zwyczajnie wyprzedza swoich rywali.

W wiadomości warto również zadać jakieś pytanie, np. o możliwość krótkiego spotkania, co wymusi w adresacie nawiązanie z nami relacji. Ryzyka nie ma - w najgorszym wypadku aplikacja trafi „do kosza”. Swoje dokumenty można jednak wysłać w taki sposób, by przyciągnęły uwagę rekrutera i zapadły mu w pamięci.


Nagraj wideo
Wideo CV to coraz popularniejsza metoda rekrutacji i - co ważne - działa, jeśli chcemy przekonać pracodawcę o własnej kreatywności, komunikatywności, kompetencjach autoprezenotacyjnych czy poczuciu humoru.

Film można nagrać nawet w zaciszu domowym, bez konieczności korzystania z profesjonalnego sprzętu czy jakichkolwiek nakładów finansowych. Warto pamiętać, że obejrzenie krótkiego nagrania jest dla rekrutera dużo łatwiejsze, niż przeczytanie dwóch stron dokumentu.

Nietypowe CV
Determinacja i motywacja to cechy, które przynoszą najlepsze rezultaty w zdobywaniu pracy marzeń. Połączone z pomysłowymi rozwiązaniami, mogą zaciekawić rekrutera na tyle, by się z nami spotkał.

Wartą uwagi kreatywnością w stworzeniu swojego CV wykazał się Karol Droździk, student SGH, który marzył o pracy w firmie Moët Hennessy Polska, handlującej wysokiej klasy alkoholami.

Droździk nie dość, że napisał CV, list motywacyjny, a nawet małą książeczkę o jego rozumieniu marki, to jeszcze zapakował to wszystko w butelkę po szampanie Moët. Wszystko umieścił w stylowej drewnianej skrzynce, po czym zaniósł osobiście do firmy. Pracę otrzymał.

Równie ciekawym pomysłem wykazała się Melissa Washin, która do firmy zajmującej się projektowaniem ubrań, wysłała ręcznie uszyte na tkaninie CV. Jej nietypowa aplikacja również zdała egzamin.

Pojaw się w firmie osobiście
Wysłanie CV e-mailem nie wymaga wielkiego wysiłku i poświęcenia ze strony pracownika. Ot, kilka kliknięć, których osoba poszukująca pracy wykonuje codziennie setki.

Warto więc zmienić taktykę działania i zaskoczyć pracodawcę osobistym kontaktem. Człowiek, który pofatyguje się osobiście do firmy może zyskać uznanie w oczach potencjalnego szefa.

Anna Karaszewska, dyrektor firmy Ingeus, która przywraca do pracy osoby bezrobotne, w rozmowie z Michałem Falem z naTemat.pl, przywołała historię trenerki personalnej, która pojawiła się w siedzibach pięciu firm i poprosiła o bezpośrednie spotkanie z osobą decyzyjną.

– Choć to kontrowersyjna taktyka, przyniosła efekt. Na pięć firm trzy wyraziły zainteresowanie i dziś współpracują z bohaterką tej historii – skwitowała szefowa Ingeusa. – Wiele osób myśli, że jeśli wysyła kilkanaście przypadkowych aplikacji miesięcznie, robi dużo dla znalezienia pracy. Ale to tylko uspokajanie sumienia – dodała.

Zagraj z pracodawcą w grę
A może tak odwrócić role? Niech sam pracodawca odnajdzie zmotywowanego kandydata. Wystarczy tylko wplątać go w przygodę, podczas której będzie musiał rozwiązać zadania, przybliżające go do spotkania z potencjalnym pracownikiem.

Kamil Nosal, dziennikarz Radia Zet, właśnie w taki sposób zaciekawił swoich obecnych szefów. Na początku wysłał do dziennikarzy tej stacji koszulki z napisem „Ktoś Nowy w Radiu Zet”. Następnie nagrał program, w którym pytał przechodniów, jak ich zdaniem powinien wyglądać tajemniczy kandydat. Potem wysłał nagranie do redakcji.

Jednak aby nie było tak łatwo, zawartość przesyłki podzielił na zestawy wraz z instrukcją obsługi. W efekcie do jednego pracownika trafił odtwarzacz MP3, ale aby odsłuchać nagranie, musiał on odszukać swojego kolegę z radia, do którego Nosel przysłał słuchawki. Na koniec tej zabawy jej pomysłodawca wysłał maila do redaktora naczelnego, który zaprosił go na rozmowę.