Zamiast wchodzić do sklepu, oni idą na zaplecze. Żeby wyciągnąć jedzenie ze śmietnika

Patrycja Wszeborowska
Nurkującą w śmietniku osobę wielu automatycznie zaklasyfikuje jako głodnego bezdomnego, który grzebie w cuchnących odpadach w poszukiwaniu zgniłych resztek jedzenia. Tymczasem robią tak osoby, które nazywają siebie freeganami. Z tą różnicą, że śmietniki wcale nie są takie śmierdzące, a jedzenie zepsute.
Łupy freegan to zwykła, niezepsuta jeszcze żywność. A chwilę wcześniej to wszystko leżało na śmietniku. flickr.com / Natalie HG / CC BY 2.0
Freeganizm to antykonsumpcyjny styl życia, bojkotujący obecną w dzisiejszych czasach lekkość, z jaką przychodzi nam wyrzucanie jedzenia. Nazwa ruchu powstała z angielskiego słowa free - darmowy oraz weganizm i, jak sugeruje, polega na zbieraniu darmowego jedzenia, które wylądowało w koszu, bo ktoś już go nie chciał.

Na przykład nie potrzebowały go już supermarkety czy restauracje. Choć wydaje się, że na śmietniku lądują wyłącznie produkty zepsute, w rzeczywistości jedzenie, które nie spełnia wymogów wyglądu czy jest choćby jeden dzień po dacie ważności (a naprawdę ma dłuższą przydatność, niż wskazywałaby to data na opakowaniu), wyrzuca się.


Nieidealne, niewymiarowe jedzenie
Obtłuczone jabłko, sczerniały banan czy jogurt po upływie terminu, a wciąż zdatny do spożycia - całe mnóstwo takich i innych produktów znajdują freeganie. W śmietnikach, które wcale nie przypominają tych osiedlowych ze zmieszanymi odpadami.

– Kontener nie zawsze równa się śmietnik. Znakomicie widać to w Niemczech, gdzie segregacja odpadów działa bardzo dobrze. Tam, na niesprzedaną żywność, ustawia się osobne kosze, do których nie trafia nic poza jedzeniem. Wszystko w firmowych, oryginalnych opakowaniach, z etykietami i cenami. (..) I w dodatku świeże, bo z dużych sklepów odpady wywożone są codziennie – pisze na swoim blogu podróżnik Łukasz Supergan, który często żywi się „odpadami”.

Jak zostać freeganinem?
Niechcianą żywność można przygarnąć głównie w kontenerach na zapleczach supermarketów, na targowiskach i bazarach, a nawet w restauracjach. Jak wspominają sami freeganie - najtrudniej jest zacząć, np. zagadując sprzedawców, gdzie wyrzucają swoje warzywa. Opory jednak szybko znikają.

Na freegan jedni patrzą z obrzydzeniem, inni z podziwem. Niemniej ideologia staje się coraz bardziej popularna, a to ze względu na wzrost świadomości ekologicznej i chęci ochrony środowiska. Przewodniki opisujące, w jaki sposób i gdzie najlepiej uprawiać „freeganizm” czy liczne blogi podróżnicze ze wskazówkami są doskonałym źródłem informacji dla bojkotujących konsumpcjonizm.