Ministerstwo tworzy po cichu nową agencję. Gigantyczne pensje dla prezesa i pracowników
Ministerstwo Zdrowia tworzy nową instytucję – Agencję Badań Medycznych. Największe wrażenie robią gwarantowane w projektowanej ustawie zarobki szefostwa tego tworu. Prezes ma pobierać więcej, niż premier i prezydent razem wzięci. Pieniądze na bajońskie pensje mają pochodzić z naszych składek na NFZ.
Prezes ABM ma być mianowany przez ministra zdrowia na sześcioletnią kadencję. Standardem jest przeprowadzanie konkursów na takie stanowiska i najwyżej czteroletnie kadencje. Prezes ma sobie mianować trzech zastępców.
Cała czwórka ma zarabiać 10-krotność średniej krajowej, co daje prawie 47,5 tysiąca zł miesięcznie "na głowę". Tymczasem ustawa kominowa ogranicza zarobki w administracji do sześciokrotności średniej. Prezydent i premier razem wzięci zarabiają mniej, niż dostawałby prezes Agencji. Środki mają pochodzić z budżetu NFZ, na który zrzucają się w zasadzie wszyscy Polacy.
Nieźle mają też zarabiać inni pracownicy agencji. Główna księgowa miałaby dostawać co miesiąc 28,4 tysiąca złotych, a setka pracowników – po 12 tysięcy. Dzieje się to w momencie, gdy służba zdrowia walczy o minimalne choćby podwyżki a wydajność leczenia spada.
Ale po co ta agencja?
Głównym zadaniem Agencji mają być badania naukowe oraz dotyczące np. zarządzania, rozwoju i optymalizacji ochrony zdrowia. ABM będzie też mogła tworzyć spółki.
Portal PolitykaZdrowotna.com pisze, że projekt budzi ogromne kontrowersje, bo Agencja ma dublować zadania innych jednostek i już dziś można wskazać podmioty, jakie zarobią na jej powstaniu. Na dodatek kryteria doboru kadry zarządzającej są niewygórowane.
Wystarczy chociaż wspomnieć o tym, że na szeregowe stanowiska w Ministerstwie Zdrowia przeprowadzane są konkursy. W ABM prezesem będzie mógł zostać każdy, kto ma dyplom doktora medycyny. Zastępcy wystarczy tytuł magistra.