Oto prawdziwe powody, dla których Morawiecki krążył po Nowym Jorku. "Jedna wizyta nie wystarczy"

Mariusz Janik
Podkreślanie sukcesów i torowanie drogi biznesowi – to dwa najważniejsze cele wizyty szefa rządu, Mateusza Morawieckiego, za Atlantykiem. Nie ma co jednak oczekiwać, że jednodniowa wycieczka do Nowego Jorku przyniesie realne efekty, przynajmniej od razu. Może co najwyżej budować dobry klimat.
Zdaniem ekspertów jedna wizyta niewiele zmienia. Liczy się proces: jedna, dwie wizyty lidera co roku. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Premier Morawiecki otworzył wczorajszą sesję na Wall Street – i dzień okazał się dla nowojorskiej giełdy niezbyt dobry, zdominowany przez czerwień solidnych spadków. Ten wątek podchwyciła spora część relacjonujących wizytę mediów.

Ważniejsze jest jednak to, że szef rządu – wpisując się w długą kolejkę liderów i biznesowych guru, którzy uczestniczyli w ceremoniach startu handlu na NYSE – wysłał biznesowi jednoznaczny sygnał, że obecna ekipa rządząca ma nastawienie probiznesowe.

– Z dumą przyznaję, że Polska jest tu odbierana jako gospodarczy tygrys, któremu przyglądają się inwestorzy z całego świata. Jesteśmy już w elitarnym gronie rynków rozwiniętych i mądrze gonimy liderów – twittował Morawiecki w czasie wizyty.
Amerykańskie firmy zainwestowały w Polsce od 1990 roku około 42 mld dol. Na zdjęciu siedziba Hewlett-Packard w Polsce.Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta
Przyciąganie inwestycji to proces
I dobrze, bo zdaniem Tony'ego Housha, szefa American Chamber of Commerce w Warszawie to nie jest dla Amerykanów bez znaczenia. – Teraz jest dobry moment na takie wizyty, ze względu na dobre prognozy na koniec 2018 roku i awans Polski do grona krajów rozwiniętych – podkreśla w rozmowie z INNPoland.pl.


– Każda wizyta premiera czy prezydenta w stolicy amerykańskiego biznesu jest ważna. Pozwala dokonać bezpośredniej prezentacji danego kraju dla inwestycji. Ważne jest też, by takie kontakty były regularne, jedna wizyta nie wystarczy, żeby pozyskać inwestycje. Raz, dwa razy w roku, to musi być proces – dodaje.

Jednocześnie jednak rozmówcy Morawieckiego za oceanem najwyraźniej dali premierowi do zrozumienia, jak wiele ich niepokoi. Trudno bowiem inaczej interpretować fakt, że szef rządu musiał – m.in. w wywiadzie dla CNN – tłumaczyć meandry proponowanej przez PiS reformy sądownictwa czy „lekkiego sceptycyzmu” rządzącego ugrupowania wobec Unii Europejskiej.
Udział w ceremonii otwarcia dnia na giełdzie nowojorskiej to sygnał otwartości na biznes.Fot. 123rf.com
Nie można ignorować pytań o kontrowersje
To, co może się bowiem podobać w Białym Domu, niekoniecznie podoba się amerykańskiemu biznesowi. – Nie można ignorować pytań o kontrowersje. Każdy inwestor patrzy na rynek i widzi, że są na nim konkretne problemy. Trzeba tłumaczyć i przekonywać, że nie będzie to miało negatywnego wpływu na bezpieczeństwo inwestycji – zastrzega Housh.

Największa praca jest jednak do wykonania na rodzimym gruncie. – Nowa inwestycja najczęściej trafia na pierwsze strony gazet, ale z punktu widzenia realnych pieniędzy najważniejsi są już obecni w Polsce inwestorzy – mówi szef American Chamber of Commerce. Z danych jego organizacji wynika, że dotychczas, czyli od 1990 roku, amerykańskie przedsiębiorstwa zainwestowały w Polsce ok. 42 mld dol.

– Największym wyzwaniem jest przekonać właśnie tę grupę do zwiększania skali inwestycji. Obecnie nieco ponad połowa inwestycji to inicjatywy takich, obecnych już w Polsce przedsiębiorstw – kwituje.