Miał konkurować z Facebookiem, tymczasem pójdzie do kasacji. Z sieci zniknie wielki portal społecznościowy
Są firmy, które marzą o takich wynikach: 111 milionów użytkowników w apogeum, brand o gigantycznej rozpoznawalności, potężne możliwości. Mimo wszystkich tych atutów, po siedmiu latach istnienia Google+ w swojej najważniejszej – adresowanej do indywidualnych użytkowników – postaci zniknie z sieci.
Alphabet – jak dziś nazywa się Google – zastrzega, że luka nie została najprawdopodobniej wykorzystana przez któregokolwiek z deweloperów. Inna sprawa, że firma długo ukrywała fakt ekspozycji danych przed regulatorami rynku. Ale samo doniesienie wystarczyło, by na giełdzie inwestorzy przecenili akcje firmy o 2 proc. – i najwyraźniej przesądziło o losie portalu społecznościowego.
Ale los Google+ był zapewne przypieczętowany od dawna. W 2011 roku, w ciągu dwóch tygodni od uruchomienia portalu, zarejestrowało się 10 mln użytkowników, w miesiąc było ich 25 mln, a do października 2013 r. uzbierało się 540 milionów. Ale potem był już tylko zjazd: w 2015 r. „Forbes” doliczył się zaledwie 111 mln aktywnych użytkowników. Co gorsza, miesięcznie spędzali oni na stronie nieco ponad 3 minuty (gdy na Facebooku – średnio siedem i pół godziny).
– Miasto duchów – podsumował już wówczas „The New York Times”. Dziś 90 proc. wejść na stronę kończy się wylogowaniem w ciągu 5 sekund. Nic dziwnego, że luki w zabezpieczeniach nikt nie wykorzystał. W przyszłości w użyciu pozostanie tylko wersja portalu dla firm, konsumencka ma zniknąć w ciągu 10 miesięcy.