A jednak związkowcy postawili na swoim. Część rejsów PLL LOT została odwołana
Cztery zaplanowane na poniedziałek loty zostały odwołane – poinformował LOT. Rozpoczęty w ostatni czwartek strajk do tej pory udało się zarządowi firmy neutralizować za pomocą pracowników zatrudnianych na kontraktach. Okazuje się, że strajkującym udało się przeczekać menedżerów.
W przypadku trzech rejsów dalekiego zasięgu do pracy nie stawili się kapitanowie, jeśli chodzi o Norymbergę – szefowa pokładu – wyliczał Kubicki. – Oznacza to, że w przypadku tych trzech rejsów kilkunastoosobowa załoga była gotowa do pracy, a nie może wykonać swoich czynności służbowych z powodu odmowy świadczenia pracy przez kapitana, czy szefową pokładu – dodawał.
Jak podkreślił rzecznik firmy, PLL LOT stara się przebukowywać bilety swoich klientów, by mogli dotrzeć na miejsce jak najszybciej. Jednocześnie firma liczy straty – bowiem tylko odwołany lot do Toronto miał oznaczać dla przewoźnika milion złotych strat. Linie sugerują, że będą dochodzić odszkodowania za straty od organizatorów strajku.
Tymczasem konflikt w państwowym gigancie wszedł w apogeum. Liderów związkowych z PLL LOT zwolniono z pracy podczas spotkania z zarządem, około 80 osób mogło dostać wypowiedzenia pocztą elektroniczną. To bezceremonialne pożegnanie ze związkowcami było możliwe dlatego, że legalność akcji protestacyjnej jest wciąż kwestionowana przez menedżerów firmy.
Strajk – polegający na dobrowolnym, powszechnym powstrzymaniu się od pracy – został ogłoszony na podstawie referendum strajkowego, jakie odbyło się w firmie wiosną. Referendum zostało zaskarżone przez zarząd w sądzie – a ten wciąż nie podjął ostatecznej decyzji. Związkowcy poszli za ciosem, nie czekając na decyzje sędziów.