Wyzwiska od "krów" i "ku***", pogróżki, ostracyzm. Rozłam wśród załogi LOT

Patrycja Wszeborowska
Wyzywanie od „krów” i „k***”, wiadomości tekstowe z pogróżkami, brak szacunku do pracy współpracowników i pasażerów. Taki obraz protestujących związkowców w LOT kreuje grupa niestrajkujących pracowników, do której udało się dotrzeć serwisowi pulshr.pl. Pikieta na lotnisku nie reprezentuje interesów wszystkich, przekonują.
Niezgoda i rozłam między załogą naziemną a latającą pogłębiły się jeszcze bardziej przez strajk związkowców w LOT. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta
Reprezentują tylko swoje interesy
Strajkujący w LOT nie znajdują poparcia u znacznej części personelu – twierdzi portal pulshr.pl po rozmowie z przedstawicielami części załogi, która nie zdecydowała się na protest. Pracownicy zapewniają, że napięcie między personelem pokładowym, a naziemnym, trwa już od lat, a protest tylko ten rozłam umocnił.

Niestrajkujący skarżą się, że związkowcy nawet „nie pofatygowali się”, by z nimi porozmawiać i spytać o potrzeby, co dowodzi, że nie reprezentują interesów wszystkich pracowników. Ubolewają nad niesprawiedliwie potraktowanymi pasażerami, których strajkujący „wzięli na zakładników” dla poparcia swojej sprawy oraz pogardliwym stosunku względem personelu naziemnego.


Wyzwiska i pogróżki
Wyjątkowo alarmujący jest sposób komunikacji między strajkującymi, a resztą załogi. Ci, którzy decydują się nie brać udziału w strajku, spotykają się z ostracyzmem, wyzwiskami, a nawet groźbami pod swoim adresem.

– Mam kolegę stewarda. Odebrał kilkanaście SMS-ów: „Weź zwolnienie lekarskie i nie leć”. Poleciał. Został nazwany k**** – opowiada jedna z pracownic.

– Jedna ze stewardes pilnie poprosiła o zastępstwo, bo odebrała SMS, że jak poleci, to „nie będzie miała życia” – tłumaczy inny.

Pracownica Aleksandra otrzymała na Facebooku „niewybredne komentarze” pod swoim adresem - została m.in. nazwana krową. Jej również grożono słowami: „Jeszcze się spotkamy”.

Strajk w LOT
Konflikt w LOT coraz bardziej się zaognia. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w poniedziałek 67 strajkujących otrzymało mailem dyscyplinarne wypowiedzenia o pracę, w czasie gdy przewodniczący związków byli na „negocjacjach” z zarządem. Prezes LOT-u Rafał Milczarski stosował siłowe próby stłumienia strajku, wysyłał protestującym faktury za odwołane loty, wykłócał się ze związkowcami na korytarzu i broni umów B2B twierdząc, że nie są śmieciówkami.

Tymczasem strajkujący domagają się większych pieniędzy i powrotu do poprzedniego systemu wynagrodzeń. W obliczu kryzysu zgodzili się oni na obniżenie pensji, by ratować LOT. Po powrocie do normalności ich zarobki w firmie nadal są „kryzysowe”, choć formalnie kryzysu w LOT już nie ma.