Pierwszy taki pozew na świecie. Oczko w głowie naszego rządu pod ostrzałem
Fundacja ClientEarth pozwała koncern energetyczny Enea – jej prawnicy chcą unieważnienia uchwały o budowie nowego bloku węglowego w ostrołęckiej elektrowni. Już dziś jest pewne, że ta budowa będzie nieopłacalna i nieekologiczna. Mali akcjonariusze Enei nie chcą, by rząd przepalał ich pieniądze.
Nie jest tajemnicą, że Ostrołęka C nie ma najmniejszego sensu ekonomicznego. Kwestią sporną pozostaje jedynie to, ile strat przyniesie. Najbardziej ostrożni eksperci szacują tę kwotę na 2 – 4 miliardy złotych. Rzeczywista skala będzie zależała od koniunktury – a już dziś wiadomo, że węgiel drożeje, że trzeba będzie płacić kary za zanieczyszczanie środowiska, że lepiej rokują odnawialne technologie pozyskiwania energii.
Nie chcą już tracić pieniędzy
Uwadze inwestorów i akcjonariuszy nie umyka też fakt, że państwo nie chce się z nimi dzielić dywidendą – choć przecież po to kupuje się akcje firm. Na dodatek to właśnie rękami, a raczej portfelami, narodowych koncernów, przeprowadza się coraz więcej ryzykownych inwestycji, kompletnie nie związanych z ich specjalizacją. A to z kolei wpływa na obniżenie wartości firm, których akcje kupili mniejsi inwestorzy.
Ostatnio szerokim echem odbiła się zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, iż kulejący Autosan (producent autobusów i autokarów) zostanie kupiony przez Polską Grupę Energetyczną, która z motoryzacją nie ma nic wspólnego.
Fundacja ClientEarth i mali akcjonariusze Enei chcą stwierdzenia nieważności uchwały w sprawie budowy Ostrołęki C. Podstawą jest wysokie ryzyko finansowe związane z polityką ochrony klimatu. To pierwszy taki pozew na świecie – pisze Rzeczpospolita.
– Spółka ponosi prawną odpowiedzialność za zarządzanie ryzykiem finansowym wynikającym ze zmian klimatu. Enea zaś przymyka oko nawet na dobrze udokumentowane ryzyka finansowe dla tego projektu – mówi prawnik ClientEarth, Peter Barnett.