Jutro ważny wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Od niego zależy, jaka przyszłość czeka ZUS

Marcin Długosz
We wtorek Trybunał Konstytucyjny zadecyduje, czy rząd ma prawo zmienić zasady naliczania składek ZUS-owskich. Te są obecnie naliczane są do limitu 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia, w planach jest jednak zniesienie tej granicy.
Rząd chce znieść limit, do którego naliczane są składki ZUS Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Likwidacja limitu, do którego naliczane są składki ZUS, była planowana już w ubiegłym roku. Ustawa nie weszła jednak w życie wraz z 1 stycznia 2018, bo pod naporem krytyki rząd odsunął reformę w czasie, a prezydent przesłał ją do Trybunału Konstytucyjnego.

Teraz sędziowie zdecydują, czy rząd ma prawo do zniesienia limitu, do którego naliczane są składki. Ograniczenie miało stanowić rodzaj bezpiecznika – chodzi o to, by w przyszłości budżet nie musiał wypłacać zbyt wysokich emerytur. Dlatego ustawodawca zapisał, że po przekroczeniu rocznego limitu w wysokości 30-krotności średniej pensji nie trzeba płacić składek emerytalnych. Zdaniem rządu w Polsce korzysta z tego 350 tys. osób.


Szacunki zakładają, że dzięki nowemu projektowi do kasy państwa może wpłynąć dodatkowo jakieś 5 mld złotych rocznie. Dla pracowników i przedsiębiorstw będzie to jednak spory problem. Tym pierwszym pracodawcy mogą bowiem obciąć wynagrodzenia. Z drugiej strony wiele firm zamyka właśnie budżety na 2019 rok i wciąż nie wiedzą, czy od 1 stycznia nie będą musiały poszukać dodatkowych pieniędzy na opłacenie składek.

Rząd majstruje przy ZUS-ie
Wcześniej rządzący wprowadzili tzw. ulgę na start dla przedsiębiorców, którzy dopiero rozpoczynają swoją działalność. Dzięki niej przez pół roku nie trzeba w ogóle odprowadzać składek. Tyle, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, a ulga stała się pułapką dla prowadzących własną działalność. Okazało się, że według prawa, przedsiębiorca korzystający z tego przywileju, wcale nie jest przedsiębiorcą. A ZUS mają płacić za niego kontrahenci.