Koniec tradycyjnych banków. Eksperci wielkiej firmy doradczej przewidują, że większość z nich zniknie

Mariusz Janik
Wystarczy dwanaście lat, żeby z rynku zniknęło 80 procent obecnych na nim firm z branży finansowej, z bankami na czele. Do takich wniosków doszli analitycy prestiżowej firmy Gartner, zajmującej się badaniami rynkowymi doradztwem. Za tsunami, które miałoby zdmuchnąć jeden z najpotężniejszych sektorów światowej gospodarki miałyby odpowiadać fin-techy.
80 proc. banków nie przetrwa do 2030 r., prognozuje firma Gartner. Fot. Jacek Marczewski / Agencja Gazeta
Cyfrowa transformacja to w dużym stopniu mit. Kultura organizacyjna, procesy i struktury nie poddają się łatwo przemianom – komentował wiceprezes firmy Gartner, David Furlonger. – Dostawcy usług finansowych będą musieli szybko skupić się na budowaniu platform cyfrowych, wyszukiwaniu nisz i sprzedaży usług na platformach zewnętrznych – dodawał.

Innymi słowy, w ślad za wizją ekspertów swojej firmy Furlonger podważył deklaracje szefów największych światowych banków i instytucji finansowych, którzy chwalą się wdrażaniem nowych technologii i przekształceniami swoich firm. Za późno, za wolno i nie ta mentalność – zdaje się przekonywać menedżer.


Klient nie jest już taki sam
Teoretycznie, nie brak wcale sygnałów i przykładów, które dodają wiarygodności przewidywaniom Gartnera. Paypal stał się synonimem płatności online, skutecznie wbijając się w tradycyjny rynek przelewów z konta klienta na rachunek sprzedawcy. Transfery międzynarodowe za minimalną opłatą oferuje choćby TransferWise. Revolut skuteczniej i taniej przewalutowuje powierzone mu środki niż jakikolwiek bank.
Tradycyjne formy działania banków mogą być redukowane, ale nigdy nie znikną całkowicie.Fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta
Za konkretnymi rozwiązaniami tego typu – od których już roi się na globalnym rynku – idą zachowania klientów, którzy w coraz mniejszym stopniu kojarzą pieniądz z czymś, co trzeba fizycznie mieć i co jest pewną konsekwencją działań biznesowych czy pracy zawodowej. Świat przyszłości to świat pieniędzy wędrujących, z kredytem czy pożyczką dostępnymi na każdym kroku.

Gartner zakłada, że banki nie nadążą za tymi procesami. Analitycy firmy przepowiadają, że zaledwie co piątą z dzisiejszych firm sektora bankowego przetrwa nadchodzący Armageddon. Do wyboru są trzy sposoby ucieczki przed nieuchronnym. Podstawowy to rzucić cały potencjał finansowy, zebraną wiedzę i zasoby w budowę platformy alternatywnej dla najpopularniejszych platform, które dziś zaczynają dzielić między siebie poszczególne segmenty rynku.

Można też przejść możliwie jak najszybszą transformację w fin-tech i korzystając z zasobów zebranych w tradycyjny sposób stawić czoła nowicjuszom na ich własnym cyfrowym „podwórku” albo stworzyć „długi ogon” – łańcuch usług cyfrowych adresowanych do rynkowych nisz, klientów o szczególnych potrzebach.

Dinozaury, skazane na wyginięcie
Cóż, trudno mówić, żeby na sektor bankowy padł jednak blady strach. Kto sięgnie pamięcią dalej, wypomni, że już w połowie lat 80. Bill Gates – skądinąd, niekwestionowany wizjoner – wieszczył, że banki to „dinozaury” i wyginą, jak one. Trzy lata temu szwajcarscy badacze przeprowadzili ankietę wśród niemal tysiąca liderów biznesowych z rozmaitych branż – generalny wniosek z niej sprowadzał się do tego, że w ciągu 5 lat (a więc do 2020 r.) z rynku zniknie czterech z 10 rynkowych liderów w poszczególnych branżach.
Na proces zaniku banków składają się nowe technologie oraz kształtowane przez nie zachowania klientów.Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta
Przykłady dyskusji i analiz tego typu można by mnożyć. Nic dziwnego, że eksperci sektora wolą studzić nastroje. – Dziś mamy do czynienia z sytuacją, kiedy banki inwestują w fin-techy, traktując je jako instrument, narzędzie do wykorzystania w działalności bankowej. Inkubatory powstają, by wprowadzać stopniowo nowe rozwiązania do struktur banku – mówi nam Mirosław Bieszki, były prezes banku PTF w grupie Santander, obecnie doradca Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych.

Ba, mało tego – jak przekonywał niedawno prezes ING Banku Śląskiego, Brunon Bartkiewicz, czasy kiedy fin-techy mierzyły w samodzielny podbój rynku, raczej minęły. Teraz fin-techy są tworzone z myślą o tym, by rozwiązanie rozwinąć i sprzedać któremuś z banków.

Bankowość jako taka nie zniknie, zmieni się forma, w jakiej jest świadczona – przekonuje Bieszki. – Mogą znikać tradycyjne formy, jak oddziały i obsługujący klientów ludzie, ale i oni nie znikną całkowicie. Nawet Amazon przekonał się, że zawsze pozostaje taka grupa klientów, która chce mieć kontakt personalny, którego nie zastąpi żaden czatbot. Nie bez przyczyny: bankowość opiera się na zaufaniu – podkreśla.

Jeśli jednak sprowadzić sprawę do zaufania, to już dziś powierzamy pieniądze graczom spoza tradycyjnej bankowości, pożyczyć możemy od firmy pożyczkowej, nawet jeśli na gorszych warunkach. Bieszki przekonuje jednak, że to nie to samo: Paypal czy Revolut mają wykonać w oparciu o nasze środki konkretnych operacji, konkretnych usług. Tymczasem esencją bankowości są depozyty – lokowanie środków w celu oszczędzania i kapitalizowania.
Według Gartnera, w przyszłości kredyt będzie dostępny na każdym kroku, w każdym sklepie.Fot. Maciek Jaźwiecki / Agencja Gazeta
– Proszę spojrzeć na bank Klarna – wskazuje ekspert, przywołując przykład założonego w 2005 r. w Szwecji start-upu, który początkowo obsługiwał transakcje finansowe dla e-commerce. – Zaczynali od e-commerce, opierając się w gruncie rzeczy na faktoringu. W końcu musieli wystąpić o koncesję bankową i stać się bankiem – dodaje.

Ach, bankiem być...
Cóż, oznacza to w interpretacji naszego rozmówcy, że fin-techy mogą stać się konkurencją dla banków, o ile same staną się bankiem.

Ale też analiza Gartnera nie przesądza o losie bankowości jako takiej, bardziej – o losie jej największych przedstawicieli, owych zasiedziałych na rynku „dinozaurów”. Jeśli fin-tech zdobędzie licencję bankową i cieszy się popularnością oraz zaufaniem klientów, może skutecznie konkurować z branżowymi imperiami. W ten sam sposób Amazon wykosił tradycyjne księgarnie – przecież każda z nich w swoim czasie założyła sobie e-sklep. Za późno.

Jak przekonuje Mirosław Bieszki, fin-techy mogą odrzeć banki z części funkcji, jakie te kiedyś pełniły: płatniczej, przelewowej czy kilku innych. – Ale core działalności bankowej to przyjmowanie depozytów i gromadzenie oszczędności w skali makro. Po to mamy system ochrony depozytów, który nigdy nie zostanie rozciągnięty na Paypal czy Revolut – kwituje.

– Z punktu widzenia państwa, gromadzenie depozytów w instytucjach i skłanianie do tego, by intencjonalnie oszczędzano pieniądze, tworzy kapitał na inwestycje. Rządy i państwa zawsze będą miały interes, by kontrolować system bankowy i mieć dostęp do kapitału w skali makro. Dlatego nie będą zainteresowane zniknięciem banków – ucina. Z tym argumentem trudno się akurat spierać.