Bezsensowna praca zajmuje nam nawet 80 proc. czasu. Ekspert krytykuje organizację polskich firm

Marcin Długosz
Siedzimy w pracy długo, ale często bez sensu. Z badań wynika, że bezcelowe zadania, które wykonujemy na co dzień mogą zajmować większą część dnia. Wszystko kończy się frustracją pracowników, którzy nie widzą celu, w jakim mają się przemęczać i wymiernymi stratami dla ich pracodawców.
Siedzimy w pracy długo, ale często bez sensu pixabay.com
– Zazwyczaj pracownicy nie widzą relacji między wykonywanymi obowiązkami, a wynikiem firmy. Nie widzi ich też zarząd. Przykładowo, pracownik przygotowuje raport, bo został o to poproszony, ale nie wie, czy przekłada się to na zyski. Często w ogóle nie wie, czy ten raport jest komukolwiek potrzebny – tłumaczy „Pulsowi HR” doradca biznesowy Robert Reinfuss.

Ekspert podaje wyniki badań z literatury fachowej, które wskazują, że pracownicy na „nierentowne zadania” mogą poświęcać nawet do 80 proc. swojego czasu. Według jego, nieco ostrożniejszych prognoz, firmy marnują nam ok. 1/3 dnia.


Z drugiej strony Reinfuss wkłada też kamyczek do ogródka samych pracowników zauważając, że zdarza im się robić to co po prostu „lubią robić”, nie zważając, czy ich pracodawca odnosi z tego jakiekolwiek korzyści.

– Żeby pracownicy rozumieli, że ich praca ma sens, trzeba najpierw wyjaśnić, jakie są cele i strategia firmy - wiele firm już w tym obszarze ma sporo zaniedbań – radzi doradca.

Polacy harują jak woły
Brak optymalizacji przekłada się m.in. na to, że choć Polacy pod kątem liczby godzin spędzonych w pracy, to nie przekłada się to do końca na zarobki. A w robocie przeciętny Kowalski spędza aż o kilkaset godzin więcej (1963 godziny) niż przeciętny Niemiec (1371), Norweg (1424) czy Holender (1419).

– Faktycznie Polacy bardzo często są zapracowani, ale nie zawsze jest to praca z sensem. Często koncentrujemy się na niewłaściwych zadaniach, tych, które nie są w danym momencie istotne. To też różni się w zależności od firmy. W niektórych korporacjach wręcz wypada cały czas być zapracowanym. Ale widzę coraz więcej międzynarodowych organizacji, wdrażających taki standard, że o 17:30 biuro się zamyka i nikogo ma w nim już nie być. Niemile widziane jest też zabieranie pracy do domu – tłumaczył ten fenomen Konradowi Bagińskiemu z INNPoland.pl, Daniel Niedbalski, ekspert ds. efektywności organizacji.