Polskie wojsko wyda na nową dywizję 27 mld złotych. Cel? Wystraszenie Rosjan

Adam Sieńko
Ministerstwo Obrony Narodowej ogłosiło, że do 2026 roku stworzy nową dywizję. Podatnicy zapłacą za to 27 mld złotych. Argumentacja inicjatorów projektu budzi jednak spore zdumienie.
Ministerstwo Obrony tworzy nową dywizję za 27 mld złotych Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
– Do czego właściwie jest nam potrzebna ta nowa dywizja? – pytali posłowie opozycji podczas spotkania sejmowej komisji.

Co usłyszeli w odpowiedzi? – Nasz adwersarz zza wschodniej granicy buduje potencjał nie tylko w jednostkach uderzeniowych, ale również wsparcia – tłumaczył im wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz. Resort uzasadnia, że stworzenie dywizji będzie psychologicznie oddziaływać na potencjalnego przeciwnika.

"To najdroższa rzecz, jaką można robić w wojsku"
Eksperci nie są jednak do końca przekonani. – Tworzenie nowych jednostek to najdroższa rzecz, jaką można robić w wojsku – powiedział w rozmowie z money.pl Michał Likowski, ekspert wojskowy.


MON chce, by 18. Dywizja Zmechanizowana liczyła docelowo ok. 7800 osób. W jej skład będą wchodzić: nowa brygada zmechanizowana i pułk dowodzenia (gotowe w 2022 r.), batalion rozpoznania, pułki artylerii, pułk przeciwlotniczy i logistyczny (do 2026 r.).

Stworzenie, wyposażenie w sprzęt i zatrudnienie nowych osób w wojsku wiąże się jednak z ogromnymi wydatkami – w ciągu 10 lat wojsko wyda na ten cel 27 mld złotych. Rozbudowa liczebnościowa kłóci się w programem modernizacji armii. Na wyposażeniu polskiego wojska mają znaleźć się m.in. rakiety Patriot i okręty podwodne, a to wiąże się z wydatkiem ok. 50 mld złotych.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości początkowo zapewniali, że pieniądze na unowocześnienie sił zbrojnych trafią do polskich firm. Szybko okazało się, że jest to niewykonalne. W wakacje "Newsweek" ujawnił, że Polska Grupa Zbrojeniowa – nawet sprawniej działająca – nie dałaby rady udźwignąć ciężaru odpowiedzialności za modernizację polskiej armii.