Polskie firmy znalazły nową intratną niszę na globalnym rynku. Najpierw muszą jednak mocno odlecieć
Może nie będziemy się ścigać z mocarstwami w podboju kosmosu i wysyłaniu misji na okoliczne planety. Za to mamy szansę zdominować znacznie bardziej praktyczny aspekt działań w kosmosie: usuwanie krążących po orbicie ziemskiej śmieci, głównie niedziałających już satelitów. Zapewne w tym tygodniu wystartuje pierwszy polski satelita, który ma testować technologię sprzątania przestrzeni kosmicznej.
Najciekawszym śmieciem kosmicznym była rękawica pierwszego Amerykanina, który wyszedł w przestrzeń kosmiczną i zgubił zewnętrzną rękawicę swojego skafandra: krążyła ona przez jakiś czas wokół naszej planety – opowiadał Brona.
Pas od 100 do 600 kilometrów nad powierzchnią globu jest pod tym względem najbardziej zaśmiecony. Może to być około 20 tysięcy dużych obiektów, z których co dziesiąty to satelita. Im mniejsze odpady i szczątki, tym ich więcej – takich, które mają mniej niż 1 cm wielkości może być nawet 200 milionów. A każdy z nich może wyrządzić szkody kolejnym rakietom, jakie będą startować z Ziemi.
Szef PAK podkreśla, że powstały dwie grupy polskich firm, skoncentrowanych na tym intratnym biznesie. Pierwsza z nich chce zająć się mapowaniem latających po orbicie odpadów i dostarczaniem informacji na ten temat zamawiającym. W drugiej są przedsiębiorstwa, które chciałyby „posprzątać”: spalać mniejsze śmieci wiązkami laserowymi lub za pomocą specjalnych satelitów spychać złom do atmosfery, by śmieci mogły w niej spłonąć.
Do tego wszystkiego należałoby jeszcze dodać firmy, które chcą się specjalizować w tworzeniu systemów gwarantujących, że po spełnieniu misji satelita wróci do atmosfery i ulegnie tam spaleniu, co można uznać za „prewencję”.