Młodzi zarabiają 2 zł za godzinę pracy. Zgodnie z prawem, ale czy etycznie?

Konrad Bagiński
Przygotowanie do zawodu, praktyki – tak określa się legalną pracę nastoletnich uczniów. Problem w tym, że zamiast się uczyć, stają się tanią siłą roboczą do najgorszych zajęć. Można im płacić 2 złote brutto za godzinę pracy. To stawka poniżej ludzkiej godności.
Uczniom przygotowującym się do zawodu można płacić 2 zł za godzinę pracy Maria Lindsey / Pexels.com
Temat śmiesznych (bądź strasznych) stawek dla praktykujących uczniów podnosi matka początkującej fryzjerki na łamach Gazety Olsztyńskiej. Jej nastoletnia córka odbywa właśnie praktyki fryzjerskie.

Problem w tym, że pracodawca zamiast uczyć ją zawodu, zleca prace porządkowe. Nastolatka cały czas sprząta firmę, myje podłogi, odkurza i zamiata. W ten sposób zawodu się nie nauczy – mimo, że umowa z zakładem fryzjerskim mówi właśnie o przygotowaniu zawodowym.

Wygląda na to, że zakład znalazł sobie po prostu bardzo tanią sprzątaczkę. Bo dziewczyna w całkowitej zgodzie z prawem zarabia minimalną stawkę praktykanta. Dostaje 180 złotych pensji – mowa o zarobkach brutto. To legalna stawka w pierwszym roku nauki zawodu, w drugim rośni o 50, w trzecim o 90 złotych. Wynika z tego, że sprzątająca uczennica zarabia 2 złote brutto za godzinę pracy.


Czy to legalne?
Cytowani przez gazetę specjaliści twierdzą, że zawód fryzjera to też sprzątanie, ale praktykant nie może być tanią siłą roboczą. Powinien uczyć się o technikach, doborze metod i kosmetyków, konsultować klientów.

— Jeśli nie ma klienta, a trzeba wykonać jakieś drobne prace porządkowe, to pracodawca może zlecić takie zadanie uczniowi. Nie wyobrażam sobie jednak, że tak wygląda to cały czas i że pracownik młodociany zajmuje się tylko sprzątaniem, bo on nie takiego zawodu chce się nauczyć — podkreśla Łukasz Sztych, wicedyrektor Okręgowego Inspektoratu Pracy w Olsztynie.