Akumulator padł na mrozie. Oto kilka sposobów, które pomogą ci pokonać ten kłopot

Konrad Bagiński
Zimowe poranki na osiedlowych parkingach są często pełne wysiłków, trudu i ludzkich tragedii. Niejeden kierowca porzuca swój unieruchomiony samochód i pędzi do pracy komunikacją miejską. A nie trzeba wiele, by uniknąć takiej sytuacji.
Problemy z akumulatorem zdarzają się najczęściej zimą, podczas mrozów i przymrozków. Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
Czego nie lubi akumulator?
Brak prądu to najczęściej pokłosie kilku czynników. Jednym z nich jest brud. Akumulatory w większości samochodów są wystawione na działanie wody, błota i kurzu. Tymczasem zabrudzone klemy działają po prostu źle. Gorzej przewodzą prąd, pojawiają się na nich również mikrozwarcia.

Dbanie o czystość klem jest zadaniem wręcz prozaicznym – najlepiej raz na kilka miesięcy przeczyścić je specjalną szczoteczką. Kosztuje zaledwie kilka złotych, jest niewiele większa od opakowania balsamu do ust. Składa się z dwóch części – jedną nakłada się na biegun akumulatora i okręca dookoła niego. Drugą, wystającą, czyścimy same klemy.


Wyczyszczenie klem to banał, trudniej jest – szczególnie w mieście – jeździć tak, by nie rozładować samochodowej baterii. Akumulator nie lubi krótkich przebiegów, po kilku miesiącach dojeżdżania po kilka czy kilkanaście kilometrów w korku może odmówić posłuszeństwa.

Dlatego raz na tydzień czy dwa po prostu musimy przejechać się gdzieś dalej, przynajmniej kilkanaście kilometrów ze stałą prędkością. Choćby do centrum handlowego pod miastem. Dzięki temu alternator zdoła naładować akumulator i nie będziemy musieli się martwić przez najbliższe dni o to, że zabraknie nam prądu.

Nie dłub przy akumulatorze
W internetowych poradnikach można znaleźć informacje o tym, że do akumulatora trzeba dolewać elektrolitu. To świetna rada, ale dotyczy tylko promila użytkowników. Dziś zdecydowana większość samochodów jest wyposażona w bezobsługowe akumulatory, gdzie niczego się nie dolewa. Jest tak już przynajmniej od kilku, nawet kilkunastu lat.

Patrz w oczko
Wiele akumulatorów jest wyposażona w specjalny wskaźnik zużycia, przypomina on magiczne oczko. Taka kolorowa kropka pod przezroczystym okienkiem na górze akumulatora. Obok powinna znajdować się legenda – na ogół oczko powinno być koloru zielonego bądź żółtego. Jeśli blaknie, to akumulator jest zużyty i po prostu może odmówić posłuszeństwa. Przed zimą lepiej wymienić go na nowy.

Awaryjne odpalanie
Dobrym zakupem na zimę są kable rozruchowe, najtańsze kosztują kilkanaście złotych, ale warto zainwestować w nieco lepsze. Pomyślmy o tym tak: za pomoc drogową albo taksówkarza zapłacimy pewnie z 50 złotych. To tyle, co przyzwoite kable, dzięki którym wystarczy nam pomoc sąsiada albo dowolnego kierowcy w zasięgu wzroku.

Do niewielkich aut wystarczą kable przewodzące prąd o natężeniu 400 A, większe silniki (zwłaszcza diesle) mogą wymagać kabli przewodzących prąd do 600 A. Duże znaczenie ma grubość kabli – ale samych kabli a nie ich izolacji. W skrócie: im grubsze, tym lepiej. Ważna jest też długość, metrowe nam nie wystarczą. Idealnym wyborem będą kable o długości 2,3 – 3 metrów.

Podczas uruchamiania auta z kabli dobrze jest pamiętać o prawidłowej kolejności podłączania. Oba akumulatory muszą mieć to samo napięcie. Najpierw podłączamy plus do plusa, potem minus do minusa lub do dowolnego, nielakierowanego elementu. Odłączamy w odwrotnej kolejności, niż podpinaliśmy.

Na pych?
W ten sposób lepiej nie uruchamiać samochodu. Oczywiście w sytuacji awaryjnej często nie mamy wyboru, ale odpalanie na pych to brutalna metoda, mogąca skutkować przestawieniem rozrządu. Naprawa może być droga.

Koniecznie sprawdź też, jak odśnieżyć samochód i oskrobać szyby bez narażania się na mandat.