Złota rada minister Emilewicz. Chcesz mieć tańszy prąd, to zrób go sobie sam
Ministrowie rządu premiera Morawieckiego próbują naprędce udowadniać, że podwyżki cen prądu wcale nie uderzą tak mocno w nasze kieszenie. Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości, zasugerowała, że produkcją prądu powinni zająć się właściciele domów i spółdzielnie mieszkaniowe.
– Wyzwaniem, które powinno być mocniej zaadresowane w strategii energetycznej jest rozwój energetyki prosumenckiej – stwierdziła w wywiadzie dla PAP.
Doprecyzowała, że prawo powinno pozwalać właścicielom domów jednorodzinnych, mieszkań czy też np. spółdzielniom mieszkaniowym "budować systemy klastrowe, które pozwalają produkować energię na potrzeby danej wspólnoty".
Jak produkować prąd?
Problem w tym, że rząd PiS już w 2016 roku praktycznie zastopował rozwój tzw. małej energetyki opartej na odnawialnych źródłach energii. Uchwalił wtedy niejednoznaczną ustawę, blokującą m.in. możliwość sprzedaży nadwyżek prądu z małych instalacji. Ich montaż stał się więc kapitałochłonny i za drogi dla małych inwestorów. W ten sposób zaczął się demontaż wsparcia dla OZE.
Teraz minister Emilewicz zapowiada, że złoży uwagi do strategii energetycznej przygotowanego przez resort Krzysztofa Tchórzewskiego. Ten zapowiedział już, że państwo dopłaci do cen prądu sumę ok. 4 miliardów złotych.
Co ciekawe, minister Emilewicz mówiła jedynie o wsparciu dla instalacji fotowoltaicznych oraz "możliwości tworzenia elektrowni wodnych". Nie wyjaśniła, jak właściciele domów czy spółdzielnie mieszkaniowe mieliby montować elektrownie wodne na swoich gruntach.