Pisarka będzie się sądzić z Empikiem. "Autorów stawia się w pozycji żebraków"

Patrycja Wszeborowska
Pisarce Sylwii Kubryńskiej nie chodzi nawet o pieniądze - po prostu ma dość ciągłego uczucia bycia wykorzystywaną. Autorka bestselleru „Kobieta dość doskonała" nie ufa już ani wydawcom, ani dystrybutorom. Jak twierdzi, swoje wypłakała i teraz nic nie powstrzymuje jej od rzucenia wyzwania księgarskiemu gigantowi - Empikowi.
Sylwia Kubryńska, autorka m.in. Kobiety dość doskonałej, chce walczyć o swoje prawa z Empikiem. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Zgodnie z zestawieniem sprzedaży od wydawcy Kubryńskiej w ciągu pół roku sprzedano zaledwie 44 napisanych przez nią książek pt. „Furia mać”. Tymczasem autorka wcale nie jest nikomu nieznaną nowicjuszką. Na swoim koncie ma m.in. bestsellerową „Kobietę dość doskonałą”, która sprzedała się w nakładzie 13 tys. egzemplarzy. Przynajmniej tak twierdzi jej wydawca.

– Zwróciłam się do mojego wydawnictwa z pytaniem, dlaczego od kilku lat widzę swoją książkę na półkach wszystkich empików w Polsce (ich obecność tam świadczy o tym, że tytuł musi się bardzo dobrze sprzedawać, jak zapewniał mój wydawca) - a mimo to przez pół roku sprzedano zaledwie 44 sztuki jednego tytułu – opowiada autorka.


Przez pół roku 44 książki
Pisarce sprawa wydała się tym bardziej podejrzana, kiedy wzięła pod uwagę, że Empików w całej Polsce jest 260, a to niejedyny kanał dystrybucji książek jej autorstwa. Przecież „Furię” można kupić również w internecie, wielu innych stacjonarnych księgarniach oraz na targach książek.

– Każdemu człowiekowi, który ma jakieś pojęcie o matematyce, wydaje się to nielogiczne. Dlaczego drogocenna, empikowa półka jest w takim razie przez cały czas zajmowana przez mój tytuł, skoro sprzedaje się on w tak małym nakładzie? – pyta Kubryńska. W odpowiedzi od wydawcy usłyszała, że jak coś jej się nie podoba, to może sobie przeprowadzić audyt.

Niby może - podejrzliwy autor, który nie wierzy na słowo swojemu wydawcy, ma prawo powołać biegłego rewidenta sprawdzającego poprawność prezentowanych pisarzowi rozliczeń. Jednak niewielu autorów się na to decyduje, bo cena za prawdę zaczyna się od 8 tys. zł wzwyż. A trudno uzbierać tyle pieniędzy, skoro w ciągu pół roku sprzedało się 44 książki.

Do sądu z Empikiem
Kubryńska zrobiła zatem wywiad środowiskowy, z którego wynikło, że „Furia” sprzedaje się lepiej niż nieźle. Aby to potwierdzić, skierowała swoje kroki do Empiku, by, zgodnie z Art. 47 Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pośrednich, otrzymać wgląd do dokumentacji „mającej istotne znaczenie dla określenia wysokości [swojego, red.] wynagrodzenia”.

Empik nie udostępnił jej odpowiednich danych. Powołując się na tajemnicę handlową, odmówił dostępu do sprzedażowych statystyk.

– Empik według mnie nadużywa zapisu prawnego, zasłaniając się absurdalną tajemnicą handlową. Tajemnica handlowa, na którą się powołuje, jest zasadna, gdy jej ujawnienie szkodzi przedsiębiorstwu. Jakim cudem ujawnienie mi prawdy o sprzedaniu moich książek może zaszkodzić Empikowi? Oczywiście jest taka możliwość - jeśli ktoś tu coś ukrywa – opowiada Kubryńska.

– Empik rozporządza moim dziełem (choć nigdzie nie wyraziłam na to zgody, w żadnej umowie), dostaje dużo więcej pieniędzy za moje dzieło niż ja, która je stworzyłam i odmawia mi prawa do informacji o wysokości sprzedaży. I ja mam się na to zgadzać? Autor jest twórcą tego, na czym oni wszyscy - pośrednicy i wydawcy zarabiają, a dostaje za to dwa złote, albo i nie. Mam tego serdecznie dosyć – dodaje.

Wiadomość o tajemnicy handlowej Empiku otrzymała również nasza redakcja, kiedy poprosiliśmy sieć o komentarz tej sprawy.

– Dane żądane przez Panią Kubryńską stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa w rozumieniu art. 11 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. 2018 r. poz. 419) i Empik może je ujawnić wyłącznie na wezwanie upoważnionego organu (sąd). Uprawnienie do otrzymania przez twórcę informacji, na które powołuję się autorka, w oparciu o przepisy prawa autorskiego dotyczy wyłącznie sytuacji, gdy podmiot trzeci - korzystając z utworów - ma obowiązek zapłaty wynagrodzenia na rzecz twórcy. W naszej sytuacji Autorce przysługuje prawo do żądania określonych informacji oraz wglądu do dokumentacji jedynie od wydawcy, z którym łączy ją umowa – czytamy w oświadczeniu.

Z tego powodu Kubryńska zamierza złożyć pozew przeciwko dystrybutorowi, ponieważ, jak twierdzi, utrudnia on jej dostęp do dokumentów, z których mogłaby potwierdzić, jak wygląda rzeczywista sprzedaż jej książek.
Aby książka trafiła od pisarza do czytelnika, musi jeszcze przejść przez ręce wydawcy i dystrybutora. Autor zostaje z 2 złotymi za każdą sprzedaną okładkę.Facebook.com/ExpansKsiazki

Zarobki polskich pisarzy
Nie jest tajemnicą, że z „pióra” trudno się utrzymać, szczególnie w Polsce. Dowodem na to są m.in. badania socjolożki Alicji Palęckiej, według których wśród 3,5 tys. polskich pisarzy tylko kilkudziesięciu z najbardziej znanymi nazwiskami jest w stanie z literatury wyżyć. Reszta, jeśli nie wygrała na loterii, nie posiada spadku czy bogatego małżonka, w bezwzględnej branży raczej nie przetrwa.

Sytuacja finansowa pisarzy jest wprost beznadziejna - debiutanci mogą otrzymać mniej więcej 7 proc. od ceny okładkowej, nieco bardziej znani autorzy od 10 do 15 proc., jak wynika z badań Palęckiej. A taka Kubryńska od każdej sprzedanej książki - całe 2 złote.

Głośna kilka lat temu skarga Kai Malanowskiej, autorki nominowanej do Paszportu Polityki i nagrody NIKE powieści "Patrz na mnie, Klaro”, już wtedy ukazała smutną prawdę o pisarskim światku. – 6800 złotych. Tyle za 16 miesięcy ciężkiej pracy.(…) Mam ochotę strzelić sobie w łeb – skarżyła się wtedy autorka na Facebooku.

Od tego czasu minęły ponad cztery lata. Czy los pisarzy w tym czasie uległ poprawie? Niestety nie.

– Autora w Polsce traktuje się gorzej, niż maszynę drukarską, bo za druk książki płaci się więcej, niż dwa złote. Co gorsza, nikt nie wie, ile się tego drukuje – mówi Kubryńska.

– Autorów stawia się w pozycji żebraków – potwierdza dr hab. Urszula Glensk, krytyk literacki wykładająca na Uniwersytecie Wrocławskim. – Mogą wydawcom chodzić po piętach, dopytując o raporty i próbując uzyskać rzetelne informacje na temat sprzedaży. Niestety nie ma możliwości, by udało im się na wydawców wpłynąć. Mogą liczyć na ich uczciwość albo dochodzić swoich praw w sądzie, ale to tak jakby ktoś chciał strzelać z armat do kaczek pływających w zarośniętej sadzawce. – kwituje.

(Nie)uczciwi wydawcy
Jednak niektórym się udaje, i to celnie. Kilka lat temu Zygmunt Miłoszewski, jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy, zdecydował się na przeprowadzenie audytu we współpracującym z nim wówczas wydawnictwem W.A.B. Wyszło na jaw, że miał ku temu jak najbardziej uzasadnione podstawy. Rozliczenia przedstawiane autorowi okazały się „znacząco” niepoprawne.

– Ustaliliśmy z wydawcą, że to był tylko błąd księgowy. Ponieważ jednak jestem człowiekiem małej wiary, rok później znowu wysłałem tego samego rewidenta do wydawcy i tym razem kontrola nie wykazała nieprawidłowości, z czego byłem bardzo zadowolony – wyjaśniał Miłoszewski w rozmowie z redakcją press.pl.

Zdania co do uczciwości wydawnictw są podzielone. Owszem, podkreślają niektórzy autorzy, można trafić źle i zostać oskubanym, jednak w relacji między wydawcą a pisarzem podstawą jest zaufanie. Tym ważniejsza jest jego rola, kiedy wychodzi na jaw, że autor dzieła praktycznie nie ma realnej szansy, by sprawdzić prawdomówność drugiej strony. Bo jakiekolwiek dostępne dane na temat sprzedaży książek pochodzą właśnie od wydawnictwa.

Zatem gdyby chciał, wydawca mógłby oszukać swojego autora mówiąc mu, że książki wcale nie rozchodzą się, jak świeże bułeczki, podczas gdy rzeczywistość wygląda inaczej. Tylko czy chce?

– Ja nie myślę, że takie sytuacje mają miejsce. Jestem pewna, że one mają miejsce. Zbyt wiele lat pracuję w tej branży, żeby nie wiedzieć, że takie historie są nagminne – zdradza nam polska pisarka, która woli pozostać anonimowa.

Warunki dyktują dystrybutorzy
Jednak jak zauważa dr Glensk, wydawcy też mają pod górkę, a ich działania często podyktowane są bezwzględnością niekontrolowanego systemu.

– Wydawcy są na granicy bankructwa i działają na zasadzie dostosowywania się do marnego rynku wydawniczego. Są niewolnikami dystrybucji, która narzuca reguły gry, a Empik i inni wielcy dystrybutorzy dyktują bezwzględne warunki. Aby książka była pokazywana w ich księgarniach, wydawcy muszą płacić „wejściowe”. Taka strategia powoduje, że wyłącznie tytuły najpotężniejszych komercyjnych wydawnictw mają jakąś szansę. Tylko gigantów stać na to, by wejść w takie negocjacje – opowiada.

– Bardzo mnie cieszy, że ktoś zaczyna robić raban wokół takich monopolistów, jak Empik. Może to poprawi sytuację polskich autorów – twierdzi nasza anonimowa informator.

Mrówka przeciwko słoniowi
Czy jednak Sylwia Kubryńska ma szanse na utarcie nosa gigantowi? Prof. Ryszard Markiewicz, radca prawny kancelarii Markiewicz&Sroczyński twierdzi, że łatwiejszą drogą byłoby zwrócenie się do wydawcy.
Empik jest branżowym gigantem, więc czuje się w pozycji, by dyktować warunki.fot. Renata Dąbrowska/Agencja Gazeta

– Empik nie jest w żadnej relacji z twórcą, tylko z jego wydawcą. Z tego powodu wydaje mi się, że skoro nie jest zobowiązany do wynagrodzenia twórcy, to rzeczywiście nie ma żadnego obowiązku podania, ile sprzedał książek. Taktycznie najlepszym rozwiązaniem jest podanie źródła, według którego książka faktycznie tak dobrze się sprzedaje i wystąpienia z tym przeciwko wydawcy – sugeruje.

Kubryńska jest jednak zdeterminowana, by wstrząsnąć niesprawiedliwą machiną i odkryć, z którym ogniwem łańcucha relacji pisarz-wydawca-dystrybutor jest największy problem.

– Nie chodzi mi tylko o pieniądze. Poruszam problem traktowania autorów, sposobu zawierania z nimi umów, które są bardzo niekorzystne, robienia problemów z prostej odpowiedzi na pytanie o sprzedaż książek, co jest obecnie jakąś niepojętą, nie wiadomo komu służącą tajemnicą – podsumowuje pisarka.

Nasza redakcja otrzymała również komentarz od wydawnictwa p. Kubryńskiej dotyczący całej sytuacji. Zamieszczamy go poniżej.

– Wszelkie rozliczenia pomiędzy Wydawnictwem Poznańskim Sp. z o.o. a Panią Sylwią Kubryńską są realizowane zgodnie z zaakceptowanymi przez obie strony postanowieniami zawartymi w umowie wydawniczej. Wszystkich naszych autorów, łącznie z Panią Sylwią Kubryńską, informowaliśmy i informujemy o zasadach rozliczeń finansowych na linii autor-wydawca-dystrybutor oraz o zależności między liczbą egzemplarzy zamówionych przez dystrybutora a ich sprzedażą. Zarzuty postawione przez Panią Sylwię Kubryńską na forum publicznym, które bezpośrednio podają w wątpliwość etykę biznesową oraz zastosowanie litery prawa w działalności Wydawnictwa Poznańskiego, są przedmiotem analizy działu prawnego spółki – czytamy w oświadczeniu.