Instagramerka brała po 1800 zł za kurs bycia influencerem. "Była wredna dla uczestników"
Instagramerka Aggie Lal, prowadząca na Instagramie kanał Travel in Her Shoes, ma ponad 860 tys. obserwujących. Popularność przyniosły jej przede wszystkim zdjęcia z luksusowych wypadów za granicę, robione przez jej „instagramowego męża”, z zawodu profesjonalnego fotografa. Na fali licznych sukcesów kobieta zorganizowała kurs dla swoich followersów, który w zamian za uszczuplenie ich kieszeni o 500 dol., miał nauczyć ich, jak zostać wpływowymi influencerami. O dziwo, nie nauczył.
Kameralne 500 osób
Program Aggie był w założeniu cotygodniowymi streamami na żywo z wpływową influencerką, która m.in. tłumaczyła uczestnikom, w jaki sposób napisać instagramowe bio, edytować materiały czy prezentować się przed inwestorami. Wysoka cena kursu była spowodowana tym, że program, jak zaznaczała autorka, miał być przeznaczony dla kameralnego grona.
Niewielka grupa liczyła więc „zaledwie” 500 osób, a po pierwszej lekcji Aggie dała swoim studentom zadanie domowe, polegające na zrekrutowaniu dodatkowych uczestników kursu. Wielu biorącym udział osobom już wtedy kurs wydał się dziwnie podejrzany - jak polecać komukolwiek cokolwiek po zaledwie jednej lekcji?
Potem było już tylko gorzej: uczestnicy czuli się niedoinformowani i niezadbani - Aggie obiecywała indywidualny kontakt z każdym kursantem, miała oglądać ich InstaStories i podpowiadać, co mogą zrobić lepiej, zaś w zdecydowanej większości swoich obietnic nie dotrzymała. Studenci narzekali między sobą, że kurs nie ma głębi ani żadnej wartości merytorycznej.
Nie miała Wi-Fi
Kolejny zawód ze strony prowadzącej nastąpił, kiedy Aggie obiecała swoim kursantom dodatkowy film z uczestnictwem największych instagramowych gwiazd i nigdy go nie udostępniła, bo... nie miała Wi-Fi. W międzyczasie udało jej się jednak wstawić nowe wideo na swoje prywatne konto na YouTube, co tym bardziej rozwścieczyło studentów. Uczestnicy nie doczekali się również końcowego, podsumowującego cały kurs filmiku.
Co więcej, pojawił się również problem ze zwrotem pieniędzy dla nieusatysfakcjonowanych kursantów. Na początku kursu wszystkim gwarantowano rezygnację i pełen zwrot pieniędzy… jednak wyłącznie, jeśli decyzja o odejściu zapadnie w ciągu pierwszego tygodnia warsztatów.
Przeprosiny
Kursantka opisująca swoje wrażenia, nie była w nich odosobniona, a jej post „poniósł się” po internecie. Trafił również do samej Aggie, która w odpowiedzi opublikowała na swoim InstaStory przeprosiny dla wszystkich rozczarowanych uczestników.
– Te wieści złamały mi serce, bo kurs był moim dzieckiem, nad którym pracowałam od czerwca. (…) Z głębi swego serca chcę przeprosić wszystkich, którzy czuli, że to, czym się z wami podzieliłam, było niewystarczające – napisała dodając, że wszystkim niezadowolonym z programu studentom przysługuje pełen zwrot kosztów.