Wigilijna tradycja w „najfajniejszym kraju na świecie”. Islandczycy są pod tym względem nie do podrobienia

Adam Sieńko
Wielu Polaków jest zapatrzonych w Islandię i sposób życia jej mieszkańców. I nic w tym dziwnego, bo przepiękne krajobrazy i stoicki spokój z jakim do rzeczywistości podchodzą Islandczycy ma w sobie niezaprzeczalny urok. Niewiele osób słyszało jednak o tym, że w święta ten niewielki naród ma pewną wyjątkową tradycję.
W jaki sposób Święta Bożego Narodzenia obchodzą mieszkańcy Islandii? 24 grudnia mają "świąteczną powódź książek" 123rf zdjęcie seryjne / Bernard Bodo
Święta Bożego Narodzenia na Islandii są rajem dla każdego mola książkowego. 24 grudnia mieszkańcy Wyspy Gejzerów obchodzą coś, co w wolnym tłumaczeniu określane jest jako „świąteczna powódź książek”.

O co chodzi? Zwyczaj nazywany na Islandii jolabokaflod polega na obdarowywaniu swoich bliskich nowymi lekturami, ew. wymienianiu się tymi, które spodobały się domownikom w trakcie mijającego roku. Wieczór upływa w ten sposób w sporej mierze na czytaniu i dyskusjach na temat nowych pozycji na rynku wydawniczym, czyli czymś, co wydaje się skrojone na miarę temperamentu mieszkańców dalekiej północy.
Islandia jest jednym z ulubionych celów turystów z całego świata123rf.com
Korzenie „świątecznej powodzi książek”
Tradycja sięga swoimi początkami okresu II Wojny Światowej. Z wiadomych względów import różnego rodzaju towarów był wtedy mocno utrudniony, co niekorzystnie odbiło się na zaopatrzeniu sklepów. A to szczególnie dotkliwe robiło się w okresie przedświątecznym, gdy Islandczycy szukali upominków dla swoich bliskich. Jednym z łatwiej dostępnych produktów był... papier. Wydawnictwa zalewały więc w grudniu sklepy nowymi pozycjami.


I tak zwyczaj spędzania świąt na lekturze pozostał do dzisiaj. Dbają zresztą o to sami wydawcy. Islandzkie Stowarzyszenie Wydawców wysyła do mieszkańców katalog z książkami nazywany "bokatidindi".

Mimo upływu lat tradycję trudno uznać za przejrzałą i pustą w swojej treści. Islandczycy są jednym z najbardziej rozmiłowanych w literaturze narodów świata.
Kilka lat temu BBC obwieściło, że w ciągu całego życia 1 na 10 mieszkańców wyspy wyda jakąś własną książkę. Agla Magnúsdóttir, prezes Islandzkiego Centrum Literatury podkreślała wtedy, że na Islandii wiele osób z pisarstwa jest w stanie się utrzymać.

Islandzki rynek, choć niewielki (wyspa ma nieco ponad 300 tys. mieszkańców), jest bowiem bardzo chłonny. 93 proc. Islandczyków w trakcie roku czyta przynajmniej jedną książkę.

W Polsce statystyki prezentują się zgoła odmiennie. - 6,2 mln Polaków znajduje się poza kulturą pisma, czyli nie przeczytało NIC, nawet artykułu w brukowcu. 40 proc. Polaków ma problemy z czytaniem rozkładów jazdy czy map pogodowych. To są dane tak niewiarygodne, że aż zabawne. A jednak napawają grozą – narzekał niedawno w Parlamencie Europejskim reżyser teatralny Krzysztof Warlikowski.