Ukraiński patostreamer pod koniec listopada został zatrzymany i deportowany na Ukrainę z zakazem wstępu do strefy Schengen. Zaraz po tym umieścił film, na którym znajduje się w czeskiej Pradze. A na Telegramie zapowiedział "walkę o sprawiedliwość".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Władysław Olejniczenko zjednoczył wszystkich Polaków, robiąc z siebie wroga publicznego. O jego zatrzymaniu informował 29 listopada rzecznik prasowy Ministra Spraw Wewnętrznych. Podjęto czynności związane z wydaleniem go z Polski i miał otrzymać 10 lat zakazu wjazdu do strefy w Schengen.
Dzień później patostreamer wrzucił film z czeskiej Pragi, gdzie szydzi z sytuacji. Okazało się, że było tylko prowokacyjnym nagraniem stworzonym wcześniej.
Jednak na aplikacji Telegram odgraża się w dużo poważniejszym tonie. Ewidentnie chce dalej sprawiać problemy.
Co się dzieje z Crawlym?
Gnom ukraińskiego pochodzenia, Władysław Olejniczenko aka "Crawly" to znany z TikToka patostreamer, urządzający prowokacyjne akcje. Ich głównym celem jest nastręczanie się pracownikom m.in. galerii handlowych. Znany jest np. z roli skrzata ściganego przez rycerzy. W tej postaci spotykał się z przed kamerami z innymi popularnymi influencerami, jak MrBeast czy IShowSpeed.
W październiku jednak miarka się przebrała. Crawly opublikował mocne nagrania wyzywające Polaków i nagrał filmy, na których m.in. zdemolował (podstawiony) samochódorazspryskał gaśnicą mężczyznę.
O jego deportację zaczął zabiegać Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych (OMZRiK) pod uzasadnieniem znieważania Polaków za narodowość. A TikTok zablokował konto Crawly’ego (z ponad 6 mln obserwujących).
Film pokazujący przejazd patostreamera po Pradze pojawił się 30 listopada br.
Na nim Crawly narzeka, że jest teraz taki biedny, więc musi jeździć dorożką, bo nie stać go taksówkę.
– Nie mam już pieniędzy na taksówki, więc muszę korzystać z takich środków transportu. Co robić? Napiszcie, bo tak dłużej nie da się żyć – powiedział.
Wiceminister Michał Woś poinformował na mediach społecznościowych, że w tej sprawie złożył interpelację do MSWiA.
"Sprawa ta budzi poważne wątpliwości co do skuteczności współpracy międzynarodowej w zakresie ochrony granic zewnętrznych strefy Schengen oraz egzekwowania nałożonych sankcji. Jest to tym bardziej istotne, że osoba o pseudonimie "Crawly" nie tylko narusza przepisy prawa, ale także prowadzi działalność, która może mieć charakter destabilizujący i propagandowy" – czytamy.
Crawly 48 godzin później przyznał się, że film został nagrany przed jego deportacją. Twierdzi, że nadal przebywa na Ukrainie.
Crawly odgraża się na Telegramie
Ludzie od początku mieli wątpliwości, czy Crawly rzeczywiście przebywa w Pradze, wskazując na brak świątecznych dekoracji.
Inni zauważyli, że Olejniczenko ma dość pieniędzy, aby kpić sobie z zakazów.
Zresztą, 1 grudnia zamieścił wpis na Telegramie, gdzie odgraża się, że to nie koniec. Wpis umieścił w języku rosyjskim i polskim. Crawly bronił się na nim przed oskarżeniami ze strony polskich władz o bycie "rosyjskim szpiegiem" i działaniami destabilizującymi. Nazywa to oszczerstwami i komunikuje, że jego prawnicy "już działają".
Z podobną argumentacją wychodzi w stronę polskich mediów, które "miały publikować informacje o nim w oszczerczym tonie". Patostreamer pisze: "Będę ubiegał się o przywrócenie sprawiedliwości i mojego dobrego imienia we wszystkich sądach, również międzynarodowych".
Potem całkiem odlatuje.
"Jeszcze nigdy od czasów PRL wolność słowa i wyrażania siebie, w tym Internecie, nie były tak zagrożone jak obecnie. Osobista interwencja urzędników państwowych, takich jak Minister Spraw Wewnętrznych, sugeruje, że państwo chce kontrolować Internet i tłumi wolność słowa, uznając za osobę niepożądaną każdego, kto im się nie podoba" – pisze na Telegramie Crawly.
Przypomnijmy, że w swoim filmie znieważającym Polaków zaznaczał, że wolałby żyć w Rosji. Kraju, jak wiemy, absolutnie wolnym od propagandy i kontroli.
Na czym polega problem z Crawlym?
Przyznam, że tęsknię do czasów, gdy nie miałem pojęcia, kim jest ta osoba.
Zdaje sobie sprawę, że szum, jaki robi po swojej deportacji, jest mu na rękę. Pewne rzeczy trzeba jednak powiedzieć.
Działanie OMZRiK pokazało, że sieciowi celebryci nie są bezkarni. Szczególnie gdy przekraczają granice, zakłócają porządek publiczny i urządzają prowokujące akcje.
Pewnie, nikomu nic się nie stało, a samochody, które zdemolował w Warszawie, nieoficjalnie były podstawione właśnie do celów akcji. Ale persona gnoma znalazła już naśladowców za granicą i w kraju, podobnie jak akcje pełzania po podłodze dyskontów. Problemem jest właśnie to, że daje przykład – pokazuje milionom odbiorców "co jest fajne".
Jak pisałem już wcześniej, Zachód postrzegał jego filmy w pozytywnym świetle. Pojawiał się nawet w moich grupkach gier RPG, bo przecież to "gnom czarodziej".
Szczęśliwie, po reakcjach w polskiej sieci widzimy już jednogłośną krytykę. Ale skądś te miliony widzów na TikToku się wzięły A to platforma uwielbiana przez młodsze pokolenia.
O obecnych mediach społecznościowych nadal mówi się, że to Dziki Zachód. A tacy jak Crawly są osobami, które testują granice tego, co wolno.
Najlepsze co z tej akcji wyjdzie, to nagłośnienie tematu rozliczania podobnych osób na arenie międzynarodowej, za ich zachowanie w sieci. Dołączy do rosnącego panteonu zniesławionych influencerów.