Rząd będzie się gęsto tłumaczył z rekompensat cen prądu. Ekspertka pokazuje, jak narażamy się UE
W nocy z piątku na sobotę parlament przyjął ustawę o zamrożeniu cen prądu. W trakcie debaty przedstawiciele rządu przekonywali, że unijni biurokraci nijak nie mogą się do niej przyczepić. Tyle, że… jest dokładnie na odwrót.
Propozycji było kilka. Ostatecznie zdecydowano się na nowelizację, która przewiduje obniżenie akcyzy z 20 do 5 złotych za megawatogodzinę, obniżenie opłaty przejściowej o 95 procent i rekompensaty dla firm handlujących energią.
Szefowa think tanku Forum Energii wskazuje jednak na inny problem. Okazuje się bowiem, że zasady rekompensat cen energii są określone w dyrektywie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Czytamy w niej, że państwo może przenieść środki z handlu uprawnieniami do emisji CO2 (a właśnie w ten sposób rząd ma zamiar zdobyć pieniądze na rekompensaty) na rekompensaty, ale tylko, gdy mówimy o sektorach narażonych na tzw. wycieki emisji i pod warunkiem, że:
„takie środki finansowe są zgodne z zasadami pomocy państwa, a zwłaszcza nie powodują nieuzasadnionych zakłóceń konkurencji na rynku wewnętrznym”.
Szczególnie z tym ostatnim rząd może mieć duży problem. W rozmowie z money.pl Krzysztof Kilian, były prezes Polskiej Grupy Energetycznej podkreślał, że rekompensaty to tylko „zamiatanie sprawy pod dywan” i za rok albo dwa czekają nas nawet 100-proc. podwyżki cen energii.