Apple tnie prognozy. Klienci wymianiają baterie taniej, zamiast przepłacać za nowy iPhone

Arkadiusz Przybysz
Użytkownicy w Stanach nie chcą kupować nowych iPhonów, bo... mogą wymienić baterię w starych. To sprawia, że Apple musi ciąć prognozy przychodów o 9 mld dol.
Zamiast kupować nowego iPhone'a wystarczy wymienić w nim baterię Przemyslaw Marczynski / Unsplash.com
Powód ten oficjalnie wymienił Tim Cook w liście do akcjonariuszy, w którym tłumaczy obniżone prognozy przychodów. Mają one wynieść nadal - oszałamiające dla wielu - 84 miliardy dolarów, jednak to znacznie mniej, niż oczekiwane w poprzednim raporcie kwartalnym 89-93 miliardy.

To częściowo pokłosie afery z końca 2017 roku, kiedy to firma z Cupertino przyznała się do spowalniania działania telefonów.

Firma wyjawiła wówczas, że wszystko jest spowodowane starzeniem się baterii litowo-jonowych. Po pewnym czasie nie są już odpowiednio wydajne w wypadku wymagających procesorów, co może prowadzić do wyłączania się telefonów. Chcąc tego uniknąć, Apple wprowadził aktualizację, która sprawia, że procesor zwalnia, a to przekłada się na mniejszy pobór energii.


Zamiast kupować telefon - wymień baterię
Po medialnej burzy, firma wycofała aktualizację, a klientom pozwoliła wymienić baterię na nową, obniżając cenę jej wymiany. Zamiast prawie 80 dolarów miała ona kosztować 29. Nie obyło się oczywiście bez problemów - aby wymienić baterię, smartfon musiał być w pełni sprawny. Zatem gdy użytkownik trafiał do serwisu z iPhone'm z niewielkim pęknięciem ekranu czy zepsutym głośnikiem, dowiadywał się, że promocyjna wymiana go nie obejmie.

Jednak tu zaczął się problem producenta. Ponieważ konsumenci mogli wymienić baterię, nie musieli męczyć się ze spowolnionym sprzętem. A to sprawiało, że nie byli tak chętni do wymiany smartfona na nowszy model, bardziej dla samej wymiany i poczucia korzystania z "nowszego" niż faktycznej potrzeby. Zwłaszcza, że pojawiła się możliwość obejścia aktualizacji spowalniającej działanie telefonu, co sprawiło że nawet wymiana baterii przestała być konieczna.

Do programu wymian baterii doszła także sytuacja polityczno-gospodarcza w Chinach oraz silny dolar wpływający na wartość przychodu na rynkach zagranicznych i już mamy wyjaśnienie, czemu w tych krajach sprzedaż iPhonów spada. O ile sztuk? Tego raczej nie dowiemy się ani teraz, ani w przyszłości. Apple od jakiegoś czasu nie publikuje bowiem konkretnych liczb dotyczących sprzedaży.

Rośnie za to sprzedaż tych telefonów w Polsce. Jedną z przyczyn jest zapewne fakt, że akcja wymiany baterii nie była aż tak korzystna cenowo dla Polaków - polski dystrybutor wycenił po obniżce wymianę baterii na 150 zł. Ponadto w naszym kraju telefon ten jest często traktowany jako wyznacznik pewnego statusu.

Trudno w tej chwili prorokować, czy Apple skupi się bardziej na rynkach rozwijających się, takich jak Polska. Do dziś przecież część usług nie jest dostępna w naszym języku. Bardziej prawdopodobne jest jednak to, że amerykańska firma znów wymyśli jakiś sposób na zablokowanie swoich urządzeń. Wszak już blokowane są nieautoryzowane naprawy Macbooków i Macbooków pro.

Na prognozy zareagował kurs akcji spółki. Od początku amerykańskiej sesji akcje straciły ok 9 proc. To w praktyce oznacza, że Apple spadło na czwarte miejsce w rankingu spółek o największej kapitalizacji na amerykańskiej giełdzie. Przed nim aktualnie są Microsoft, Amazon i zarządzająca Google'm firma Alphabet.