Glapiński o wysokich pensjach swoich "aniołków". Mówi o "autorytecie urzędników NBP"

Konrad Bagiński
– Jako prezes NBP z satysfakcją muszę powiedzieć, że śledztwo przebiega szybko i sprawnie. Jestem z tego bardzo zadowolony – rzucił Glapiński dziennikarzom, po tym jak opuścił prokuraturę po 5 godzinach przesłuchania w charakterze świadka.
Prezes NBP, Adam Glapiński po wyjściu z prokuratury, w tle jeden z jego "aniołków" Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Prezes NBP, Adam Glapiński, został przesłuchany jako świadek w śledztwie dotyczącym afery z 40 mln zł łapówki, jakich miał się domagać b. szef Komisji Nadzoru Finansowego Marek Chrzanowski.

Prezes NPB dodał, że czuje się świetnie. Co ciekawe, Marek Chrzanowski, nie jest oskarżony o korupcję, lecz jedynie o przekroczenie uprawnień. Na dodatek Glapiński do dziś wyraża się o nim w samych superlatywach.

Podczas listopadowego Kongresu 590 w Rzeszowie prezes NBP mówił, że bardzo go poważa i ceni. Jego zdaniem, to człowiek niezwykle uczciwy, szlachetny, honorowy i wybitny profesjonalnie, to samo powtarzał w TVP.


Co z "aniołkami"?
Glapiński zdążył odnieść się też do rewelacji dotyczących jego bliskich współpracowniczek. Stwierdził, że większość doniesień ich i ich zarobków dotyczących jest wzięta z sufitu. Chodzi o Martynę Wojciechowską (zbieżność nazwisk z dziennikarką przypadkowa) i Kamilę Sukiennik. To dwie najbliższe współpracowniczki Glapińskiego. Towarzyszą mu podczas oficjalnych wystąpień, szybko zostały ochrzczone mianem jego aniołków lub dwórek. Złośliwi nazywają je Pixie i Dixie.

– Chciałbym apelować do państwa, aby państwo w sposób odpowiedzialny podchodzili do autorytetu NBP, jego organów i nie ulegali jakimś tabloidalnym komentarzom i pochopnym opiniom. To dotyczy nie tylko prezesa, zarządu, ale wszystkich urzędników NBP. Uprzedzaliśmy państwa, że będziemy na drogę karną sądową wstępować, jeśli będzie przekroczenie granic prawa, ale i przyzwoitości – mówił Glapiński w drodze do samochodu.