Czy w Polsce nie ma żadnej bezpiecznej imprezy? "Złe rozwiązania rodzą patologie"

Konrad Bagiński
Większość imprez masowych w naszym kraju ochraniają ludzie z przypadku, którzy nie są odpowiednio wyszkoleni, czasem nie mają żadnych kwalifikacji. Aby zostać ochroniarzem wystarczy nawet dwugodzinny kurs. Pozwala na to prawo, nikt nie weryfikuje zabezpieczenia imprez. Liczy się niski koszt. Między innymi dlatego ochrona gdańskiej imprezy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy miała kosztować ok. 13 tys. zł.
Aby zostać ochroniarzem wystarczy kilka godzin szkolenia Fot. Jędrzej Nowicki / Agencja Gazeta
Ochrona w Polsce
– Trzeba powiedzieć wprost, zabezpieczenie większości imprez masowych w Polsce to fikcja – taki stan utrzymuje się od lat. Niestety zaczyna się o tym mówić dopiero, kiedy wydarzy się tragedia. Tak było np. w przypadku studenckich otrzęsin (...), gdzie w 2015 w konsekwencji stłoczenia tłumu zginęły trzy osoby. Czy od tamtego czasu coś się zmieniło? Nie bardzo… – pisze Bartosz Grduszak, redaktor naczelny portalu Ochrona24.info.

Ekspert stawia tezę, że poziom wyszkolenia wielu ochroniarzy w Polsce woła o pomstę do nieba. Według przepisów, aby móc pracować przy zabezpieczaniu imprez masowych, trzeba przejść trwające 24 godziny szkolenie. To niewiele, w praktyce w wielu ośrodkach można znaleźć nawet kilkugodzinne kursy "przyspieszone".


– To fakt, w sytuacji gdy liczy się liczba ochroniarzy, sięga się np. po studentów. A to i tak nieźle, bo są młodzi i sprawni. Wtedy przynajmniej nie bierze się do pracy ochroniarzy z parkingów czy marketów. Powiedzmy sobie uczciwie, że znalezienie powiedzmy 50 osób do pracy za minimalną stawkę nie jest łatwe. Każda para rąk się liczy – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Mateusz, szef ochrony dużego przedsiębiorstwa. Woli nie wypowiadać się pod nazwiskiem.

Wcześniej zajmował się kompletowaniem personelu w jednej z największych agencji ochrony w Polsce. Z jego słów wyłania się dość ponury obraz branży – wielu firmom na najniżej płatne stanowiska trudno znaleźć ludzi, sięgają się więc nawet po emerytów i inwalidów.
Ochrona na imprezach zarabia podobnie jak ochrona w marketachFoto: Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
– W sumie przez 12 lat mojego doświadczenia z branżą ochrony tylko dwóch pracodawców chciało zapoznać się z moim wcześniejszym doświadczeniem, a tylko jedna agencja ochrony sprawdziła co potrafię, przeprowadzając m.in. test wiedzy i test sprawnościowy na etapie rekrutacji, co później weryfikowała raz na pół roku. Reszty zupełnie to nie obchodziło – ważne, że posiadałem uprawnienia, ale w ochronie można pracować nawet bez tego – pisze Gduszak w swoim felietonie.

Jak zabezpieczyć imprezę?
– W branży są firmy, które w dużych miastach są w stanie zapewnić przyzwoity poziom ochrony imprez masowych. Wybierają je organizatorzy koncertów gwiazd. Na tego typu imprezach pracują też ochroniarze osobiści, o odpowiednio wysokich stawkach i doświadczeniu – tłumaczy Mateusz.

W przypadku imprez, przy których pracował, ochrona osobista obstawiała wejścia na scenę, by nie dostał się na nią nikt niepowołany.

– Ale cały backstage i tak jest pilnowany przez służby zatrudnione przez organizatora. To jego ludzie pilnują miejsca tuż przed sceną i wejść na tyły. Na scenie i tak pojawia się mnóstwo ludzi, przede wszystkim tzw. technicznych, pilnujących sprzętu i oprawy widowiska – mówi nam.

Dodaje, że nie widział imprezy, na której ochrona stałaby na scenie.

– Tu się liczy prewencja. Obce osoby nie mogą wejść na scenę, dlatego jest kilka poziomów ochrony. W wiadomym przypadku pewnie nie było to zbyt trudne. Trudno oczekiwać, żeby wejścia na koncert charytatywny pilnowali ochroniarze osobiści z bronią. Ale zabrakło takiego myślenia, że może się coś stać – dodaje.

Przypomina jednak, że na mniejszych imprezach liczy się przede wszystkim niski koszt. A skoro przepisy pozwalają na zatrudnianie osób wręcz przypadkowych, to nie można dziwić się, że zabezpieczenie stoi na niskim poziomie. Jeśli udało się 10 razy, to uda się i 11, myśli wiele osób.

– To jest niestety problem strukturalny, złe rozwiązania rodzą patologie. Nie wiem, czy doszło do nich w tym przypadku, to zadanie dla prokuratury, a nie internetowych napinaczy. W każdym razie problem jak widać narasta – konkluduje.