"Są przesłanki, by CBA zbadało sprawę". Powinni zająć się Kaczyńskim, a nie Bartłomiejem M.

Konrad Bagiński
Czy zatrzymanie Bartłomieja M. i Michała Antoniego K. przez CBA miało przykryć "taśmy Kaczyńskiego"? Być może, ale oznacza to, że agenci CBA powinni wysadzić obu z radiowozu i popędzić z powrotem do Warszawy, bo czeka ich sporo pracy na Nowogrodzkiej, Żoliborzu i w siedzibie Pekao.
Jarosław Kaczyński okazał się bezwzględnym biznesmenem a nie stetryczałym przywódcą partii Foto: Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Gazeta Wyborcza opublikowała treść rozmów, które w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie prowadził prezes PiS Jarosław Kaczyński. Chodzi o plany budowy w stolicy dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna. Kaczyński negocjował w tej sprawie z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem.

Rola Jarosława Kaczyńskiego w negocjacjach
Okazuje się, że 700 tysięcy, jakie Bartłomiej M. miał dać zarobić swoim kolegom to nic wobec działań prezesa PiS, który do postawienia wieżowca potrzebował własnego prezydenta Warszawy, ustawy o deweloperach oraz kredytu na 1,3 mld zł z państwowego banku.


– Sprawa jest dość skomplikowana i na razie mamy do dyspozycji tylko nagrania i ich opis. Nie można mówić o tym, że Jarosław Kaczyński złamał prawo, bo od uznania tego jest oczywiście sąd. Mimo wszystko przesłanek do zainteresowania CBA tą sprawą trochę jest. Oczywiście do zbadania, na razie nie można stawiać zarzutów – twierdzi adwokat, którego pytamy o sprawę.

Dodaje, że Jarosław Kaczyński zadbał o to, by trudno było mu coś zarzucić pod względem prawnym. Steruje wszystkim z tylnego fotela, nie mając formalnie żadnych praw ani obowiązków.

Przykład? W Polsce partie polityczne mają zakaz prowadzenia działalności gospodarczej. CBA mogłoby dokładnie zbadać powiązania między spółką Srebrna i wszystkimi podmiotami, z którymi związany jest Jarosław Kaczyński.

– Dla mnie nie jest jasne, jako kto negocjował z austriackim biznesmenem. Jako prezes partii politycznej? Tego nie mógłby zrobić. Jako przedstawiciel spółki Srebrna? Jej właścicielem jest Instytut Pamięci Lecha Kaczyńskiego, mieszczący się obok willi Jarosława. Ale prezes PiS formalnie zasiada tylko w radzie tej fundacji – mówi nam adwokat.

Kluczem jest słowo "formalnie". Zdaniem prawnika należałoby wykazać, że Kaczyński i partia bezpośrednio prowadzą np. spółkę Srebrna. Zadanie trudne, ale możliwe.

Oficjalnie właścicielami spółki Srebrna są Instytut im. Lecha Kaczyńskiego, "pani Basia" i jej syn. Przy czym Barbara Skrzypek, zaufana i szefowa biura prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ma dwa udziały w spółce, jej syn jeden udział, a reszta, czyli 5883 udziały, należą do instytutu. Łączną wartość udziałów Srebrnej ocenia się na 11,766 mln zł.

Wpływ na miasto i bank
Dużo łatwiejsze pole do popisu jest w przypadku wywierania nacisków na miasto stołeczne oraz powiązania z bankiem Pekao. Od dawna wiadomo, że w miejscu, gdzie Kaczyński chce postawić dwa wielkie bliźniacze wieżowce, dopuszczalna wysokość zabudowy wynosi 30 metrów. A to sporo mniej, niż miałyby mieć budynki – czyli 190 metrów.

– Bardzo dziwnie brzmią słowa Jarosława Kaczyńskiego, z których wynika, że po przejęciu władzy w Warszawie, on by te budynki postawił. Tak, jakby zdawał sobie sprawę z tego, że wymaga to działania potencjalnie niezgodnego z obecnym stanem prawnym – dodaje adwokat.

Kolejna sprawa to oczywiście "kredyt na telefon". Z nagrań wynika, że bank kierowany przez Michała Krupińskiego nie znając szczegółów inwestycji, biznesplanu i zabezpieczeń był gotów wyłożyć 1,3 miliarda złotych.

– Dziwna sprawa, że Kaczyński jest praktycznie pewien, że inwestycja będzie kredytowana przez Pekao. To jest bardzo szeroki wątek, dotyczący wpływu prezesa partii politycznej na interesy banku ze sporym udziałem Skarbu Państwa – mówi nam adwokat, dodając, że CBA mogłoby a nawet powinno zbadać ten wątek. Nie da się bowiem wykluczyć, że inwestycja byłaby obarczona sporym ryzykiem i narazić bank na straty.

Nie da się też nie wspomnieć o fakcie, że Jarosław Kaczyński nie chce zapłacić austriackiemu przedsiębiorcy, namawiając go do pozwania spółki do sądu.

– To dość kuriozalna sprawa, ale niestety nie znamy wszystkich jej aspektów, nie widzieliśmy umów. Wiemy na razie, że mec. Giertych pozwał spółkę Srebrna w imieniu swojego klienta. Sąd więc zajmie się tą sprawą i powinien dokładnie ją wyjaśnić – tłumaczy adwokat.