W tej dziedzinie mieliśmy być czempionami. Właśnie zaliczamy bolesny upadek

Konrad Bagiński
Spółka, która miała się zajmować komercjalizacją polskiego grafenu właśnie sprzedaje swoje maszyny. Nigdy nie udało się rozpocząć produkcji tego supermateriału, powstawał tylko w ilościach laboratoryjnych. Grafen miał nam zapewnić technologiczny skok, ale wyprzedził nas cały świat.
Prace nad "wypiekiem" grafenu prowadziło wielu polskich naukowców, w tym np. specjaliści z łódzkiej politechniki Foto: Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta
O polskim grafenie zrobiło się cicho. A miał być naszą specjalnością, materiałem, którego przemysłowa produkcja zapewniłaby Polsce miejsce wśród technologicznych potęg. Rzeczpospolita pisze, że komercjalizacją tego materiału miała zająć się specjalnie powołana do tego spółka Nano Carbon.

Dostała unikalną technologię produkcji od polskich naukowców z Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych (ITME), najwyższej klasy urządzenia, a do tego bogatych właścicieli, kontrolowanych przez państwo – Polską Grupę Zbrojeniową (PGZ) i KGHM TFI.

Nikomu się nie chciało
Zabrakło jednak pieniędzy i wsparcia polityków. Dziennikarze piszą, że obecnie spółka nie realizuje żadnych zleceń, zaś swoje urządzenia wystawiła na sprzedaż. ITME już w 2017 roku musiał zmagać się z brakiem pieniędzy – a bez tego technologia nie miała szans na dopracowanie.


Rzeczpospolita zapytała udziałowców Nano Carbon o sytuację w spółce, ale dostała jedynie lakoniczne odpowiedzi. Okazało się, że firma działa jedynie dzięki finansowym kroplówkom i w zasadzie nie prowadzi podstawowej działalności.

Tymczasem inne kraje wydają olbrzymie pieniądze na badania i komercjalizację grafenu. Szacuje się, że wartość globalnego rynku grafenu urośnie z 200 mln dolarów w 2018 r. do 1 mld dolarów w roku 2023.