Stan wyższej konieczności. Wizz Air przegrał proces z pasażerem, który nasikał w samolocie

Marcin Długosz
Batalia w sądzie trwała kilka lat, ale wreszcie doczekała się finału. Tanie linie lotnicze Wizz Air domagały się odszkodowania od pasażera, który – nie mogąc skorzystać z toalety – wysikał się w tylnej części samolotu. Sąd stanął po stronie pasażera.
Linie lotnicze Wizz Air przegrały proces z pasażerem, który - nie mogąc skorzystać z toalety - nasikał w samolocie. Fot. 123rf.com
Do absurdalnego incydentu doszło kilka lat temu, na pokładzie maszyny odbywającej rejs z Budapesztu do holenderskiego Eindhoven. Gdy samolot zaczął podchodzić do lądowania, a toalety zostały zamknięte ze względów bezpieczeństwa, jeden z pasażerów odczuł jednak potrzebę. Tak palącą, że – gdy odmówiono mu otwarcia toalety – załatwił ją z tyłu maszyny, tuż przy kuchni.

Dla przewoźnika taka sytuacja to nie przelewki: linie lotnicze wyceniły swoje straty na równowartość ponad 25 tysięcy złotych: 5778 euro za skażenie jedzenia i napojów oraz niemal 200 euro za sprzątanie i dezynfekcję - podlicza portal fly4free.pl.


Stan wyższej konieczności
O ironio, mimo że pasażer mógł pomyśleć wcześniej (pomyślał, ale „miał nadzieję, że wytrzyma do lotniska”), sąd jednak stanął po jego stronie. Uznano, że działał w stanie wyższej konieczności, a wstrzymywanie moczu mogło się odbić na jego zdrowiu – zatem personel powinien był udostępnić mu toaletę.

To jednak rodzi pytania o kwestie bezpieczeństwa na pokładzie: czy kolejka pasażerów, którym się „przypomniało” przed lądowaniem, jest bezpieczna dla maszyny? Czy należy przedłużyć procedurę lądowania, do chwili, kiedy wszyscy pasażerowie nie załatwią swoich potrzeb? A może lądować mimo to – ale co wówczas z potencjalnymi siniakami, jakich pasażerowie mogą się dorobić w trakcie „twardego” posadzenia maszyny? Tego węgierski sąd nie rozstrzygnął.