Polka stworzyła jadalne opakowania z odpadów. "Radykalne pomysły mają większą siłę przebicia"

Patrycja Wszeborowska
Gdyby tak zamiast plastikowych opakowań istniała biodegradowalna, przyjazna dla środowiska alternatywa! Zaraz, zaraz - "organiczny plastik" istnieje i wcale nie trzeba szukać go na drugim krańcu globu. Nasza rodzima projektantka, Róża Rutkowska, za pomocą grzyba kombuchy i procesu fermentacji wyhodowała organiczne opakowania, które śmiało mogą zastąpić swoje plastikowe odpowiedniki. W naturalne tworzywo można zapakować żywność, zaś zużyte wyrzucić na kompost, a nawet… zjeść.
Jadalne opakowania powstały w wyniku pracy dyplomowej absolwentki wzornictwa, Róży Rutkowskiej. Szybko zaciekawiły producentów na całym świecie. fot. Stefan Ronisz / Grupa naTemat

Fermentacja

Róża powtarza, że proces fermentacji znany jest w przemyśle spożywczym od dawna na całym świecie - Polacy kojarzą go chociażby z rodzimych ogórków kwaszonych czy kiszonej kapusty, ale również piwa czy sera. Tym też jest SCOBY - symbiozą kultur bakterii i grzybów znanych ze sfermentowanej herbaty, czyli kombuchy.

Kombucha ma wiele zastosowań, choć w Polsce na razie niezbyt znanych. Największą popularnością cieszy się w Stanach Zjednoczonych, gdzie wykorzystywana jest m.in. do produkcji wegańskiej wersji słynnych „beef jerky”, czyli kawałków suszonej wołowiny czy kefiru, popularna jest również w Japonii - Japończycy piją ją, zwracając uwagę na jej walory zdrowotne. Jednak jeszcze nikt nie próbował zrobić z niej opakowań.


– Opakowania powstały w efekcie mojej pracy dyplomowej na studiach z wzornictwa – wyjaśnia Róża Rutkowska. – Chciałam połączyć pozornie odległe dziedziny, więc spojrzałam na moje otoczenie i połączyłam je z merytoryczną wiedzą. Wychowałam się w rolniczej rodzinie, więc analizując proces hodowania roślin i mając wiedzę na temat produkcji tworzyw sztucznych, zauważyłam punkt wspólny – tłumaczy.

Wykorzystanie odpadów

Wspólnym mianownikiem okazały się odpady. W rolnictwie - przetwarzane i wykorzystywane ponownie. W przemyśle - często traktowane jak do niczego nienadające się śmieci. Tymczasem takie odpady wcale nie muszą być odpadami, ponieważ nie są spleśniałe ani zepsute, tylko zwyczajnie nie ma na nie pomysłu, tak się dzieje np. w przypadku odpadów po sokach.

– Zaczęłam więc zastanawiać się, czy można to jakoś zmienić. Okazało się, że tak, bo tworzywa i materiały można, tak jak rośliny, wyhodować, lecz z pomocą bakterii i grzybów – opowiada.
Opakowania SCOBY mają różne kolory i strukturę.fot. Stefan Ronisz / Grupa naTemat

Padło na opakowania, bo to najbardziej palący problem współczesnego przemysłu. Potrzeba na w pełni biodegradowalne alternatywy dla plastiku jest ogromna i nie ważne, czy wynika ona z ekologicznej świadomości producentów czy raczej świadomości korzyści wizerunkowych płynących z bycia eko. Liczy się cel, czyli ograniczenie zanieczyszczenia plastikiem.

Jadalne opakowania tworzone ze "śmieci"


Z tego powodu, jak przekonuje Rutkowska, zainteresowanie opakowaniami SCOBY jest spore. Jednak produkty w pełni biodegradowalne są drogie. Droższe niż plastik. To, jak wskazuje projektantka, jest główną barierą wejścia ze SCOBY na rynek.

– Jednak nasz produkt może stać się o wiele tańszy. Dotychczas producenci kupowali plastikowe opakowania u innych producentów. Lecz gdyby zaczęli produkcję u siebie, pozwoliłoby im to na olbrzymie oszczędności. Przy pełnej automatyzacji procesu, dostosowaniu do odpadów wytwarzanych na miejscu i korzystaniu z energii odnawialnej, cały proces może być naprawdę bardzo tani, bo nie wymagałby pracy rąk czy materiałów – przekonuje.

Blokadę powoduje nie tylko kwestia finansowa. Sama myśl o jadalnych opakowaniach produkowanych z odpadów nie u każdego spotyka się z jednakowym entuzjazmem. Jednak Rutkowska traktuje to jako plus, bo, jak twierdzi, „kontrowersyjne pomysły mają większą siłę przebicia”.

– Materiał, który powstał dzięki bakteriom, kojarzy nam się z brudem czy chorobą. Dziś wszystko tworzymy antybakteryjne i staramy się za wszelką cenę uniknąć bakterii. Tymczasem nigdy tak się nie stanie, bo sami składamy się z bakterii i dzięki nim funkcjonujemy – tłumaczy Róża.

– Oprócz „złych bakterii” są jeszcze te „dobre”, które są odporne na te pierwsze. Z nich właśnie wykonany jest SCOBY, ale nie tylko - podobny proces fermentacji jest używany do wytwarzania medycznych chrząstek czy do opatrunków – dodaje.

Tworzenie SCOBY

Do produkcji opakowań SCOBY nie potrzeba specjalnego światła, sterylnych warunków czy skomplikowanej technologii. Wystarczy odpowiednia temperatura oraz pożywka. To właśnie od tego, czym materia jest „karmiona” zależy kolor i struktura materiału. Do całości można dodać np. żurawinę, by nabrała innego smaku, czy płatki kwiatów, by uatrakcyjnić formę.
Biodegradowalne opakowania mogą być wykorzystywane nie tylko w przemyśle spożywczym, ale również w branży odzieżowej, kosmetycznej, a nawet motoryzacyjnej.fot. Stefan Ronisz / Grupa naTemat

– Jadalne opakowania są dostępne w prawie każdym polskim sklepie. Mam na myśli kiełbasę, która jest zawinięta w jadalne opakowanie pochodzenia zwierzęcego. Jednak na co dzień o tym nie pamiętamy – zwraca uwagę projektantka.

Jednak opakowania z mikroorganizmów mają potencjał nie tylko w żywności. Rutkowska przyznaje, że wraz ze swoim partnerem, prowadzą rozmowy z przeróżnymi branżami - od spożywczej po motoryzacyjną.

– Jak myślimy "opakowania", to zazwyczaj mamy na myśli opakowania żywności, a bardzo często zapominamy o tych wielu innych opakowaniach, które wykorzystuje się w wielu innych branżach. Na przykład kosmetykach 80 proc. produktu jest opakowaniem, w branży odzieżowej każda koszula jest zapakowana w folię. Zużycie plastiku jest też poza foliówkami z supermarketu jest również bardzo duże – przypomina.

Jedna firma świata nie zmieni

Choć zamierzają współpracować z firmami na całym świecie, projektanci chcę rozwijać swój pomysł w Polsce. W końcu nasz kraj to kolebka rolnictwa, pełna lokalnych odpadów i dobrych warunków do biofabrykacji.

– Na razie nie szukamy inwestorów, a ludzi do współpracy. Staramy się obecnie o granty, a takich możliwości jest w Polsce naprawdę sporo. Na razie swoją pracę finansujemy z prywatnych źródeł, pojawiły się także już jakieś małe współprace – zdradza Róża.

– Jak to z innowacyjnymi pomysłami, pojawiają się one niezależenie w różnej formie na całym świecie. I rzeczywiście zauważyłam, że podobne procesy, jak nasz zachodzą w kilku oddalonych od siebie ośrodkach badawczych. Jednak problem plastikowych opakowań jest tak wielki, że to nie jest dla nas konkurencja, a raczej okazja do współpracy. Jedna firma nie zmieni całego świata – podsumowuje.