Ujawnił, jak sklepy naciągają klientów. Sieci bronią się przed zarzutami YouTubera

Arkadiusz Przybysz
Cała prawda o elektromarketach” - tak youtubowy twórca nazwał film, w którym miał ujawnić informacje na temat praktyk sklepów z elektroniką. Zarzucił im brak szkoleń dla pracowników czy wciskanie niepotrzebnych produktów. Zapytałem o to samych zainteresowanych, czyli sklepy.
Elektromarkety to dla wielu osób sposób tanią elektronikę. Dominik Sadowski / Agencja Gazeta
"Praktycznie wszystkie promocje w elektromarketach to jedna wielka fikcja" - tak zaczyna się film na kanale "Co najlepsze?", którego autor obiecuje przed nami odkryć sztuczki, przy pomocy których największe sieci namawiają nas do zakupu. Opiera się on na rozmowach z kilkunastoma pracownikami i ekspracownikami różnych sklepów.
Na początek obrywa się doradcom klienta. Mają oni otrzymywać dodatkowe premie w zamian za sprzedaż określonych produktów. W praktyce oznacza to, że doradca klienta niekoniecznie pomoże nam w wyborze najlepszego sprzętu.


Z filmu wynika, że każdy sprzęt oznaczony jest specjalnym kodem, z którego wynika, jak wysoka będzie premia dla sprzedawcy. Można go znaleźć na etykiecie cenowej. Sklepy mają w pierwszej kolejności premiować towar, który zalega przez jakiś czas na sklepie. Chodzi o to, by zrobić miejsce dla nowości.

Zarobki pracowników elektromarketów
Zdaniem youtubera niektórzy pracownicy elektromarketów zarabiają oficjalnie mniej niż najniższa krajowa, a na resztę muszą sobie dopracować przy pomocy z prowizji. Jeśli pracownik nie dociągnie do najniższej krajowej, to zgodnie z przepisami pracodawca musi mu dopłacić do tej pensji, jednak kończy się to zwolnieniem.

Elektromarkety rękami i nogami zapierają się przed powiedzeniem, czy informacje o zarobkach są prawdą. – System wynagradzania pracowników jest informacją poufną - mówi w rozmowie z INNPoland.pl Wioletta Batóg z departamentu komunikacji MediaMarktSaturn Polska.

– Ze względu na obowiązujące w naszej firmie regulacje wewnętrzne nie jestem upoważniona, by udzielić szczegółowych informacji w tej kwestii – dodaje w rozmowie z INNPoland.pl Daiana Esenwa-Lendzion z Neonet.

Doradcy klienta nie wiedzą, co doradzają?
Problemem pracowników ma być także brak wiedzy technicznej. Ta ma być mniej ważna niż same umiejętności sprzedażowe. Problemem jest brak szkoleń, które zwiększałyby wiedzę pracowników. Te czasem prowadzone są przez producentów elektroniki, jednak nie są one wolne od informacji marketingowych, których pracownik nie może zweryfikować.

Czy elektromarkety zwracają uwagę na doświadczenie pracowników w branży? – W systemie rekrutacyjnym pracowników naszej firmy każdorazowo bierzemy pod uwagę doświadczenie zawodowe kandydatów – ogólne, w tym także na podobnych stanowiskach, których dotyczy rekrutacja – wyjaśnia Esenwa-Lendzion.

Oczywiście problemem jest fakt, że część sklepów może mieć problemy ze znalezieniem doświadczonych pracowników - wówczas przyjmowane są osoby z mniejszym doświadczeniem. Wtedy szkolenia mogą pomóc.

– Każdy nowy pracownik sklepu przechodzi cykl szkoleń zarówno produktowych, jak i z obsługi klienta - mówi Wioletta Batóg.

Na czym zarabiają sieci?
Nie na samej elektronice - ta musi być tania, by mogły być konkurencyjne. Jednak oprócz sprzętu doradcy proponują do dodatkowe akcesoria. Np. kupując telefon dostajemy propozycję kupna dodatkowej ładowarki czy szkła ochronnego. Te sprzedawane są ze znacznie wyższą marżą.

Co więcej, same promocje również nie są dla klienta szczególnie korzystne. Niczym dziwnym mają być promocje polegające na tymczasowej podwyżce ceny przed promocją, by w jej dniu ją obniżyć. Jeśli objęte są nią wszystkie sprzęty, wtedy te najbardziej chodliwe mają znikać z hali sprzedaży.

Inne sieci z kolei oferują klientom dodatkowe usługi, takie jak na przykład pierwsze uruchomienie telefonu czy komputera albo płatną zmianę kierunku, w który otwierają się drzwi w lodówce. Ta pierwsza, obejmująca także instruktaż korzystania ze smartfona, kosztuje np. 29 zł w Euro RTV AGD.

Czy pracownicy dostają dodatkowe pieniądze z tytułu polecania tych usług? – Usługi ubezpieczenia kupowanych urządzeń, konfiguracji, a także szeroki serwis związany z dostawą, montażem lub odebraniem starego sprzętu to odpowiedź na potrzeby i rosnące oczekiwania Klientów. Obsługa tych zadań wymaga dodatkowego zaangażowania pracowników, a to wiąże się także z dodatkowym wynagrodzeniem – odpowiada Michał Mystkowski z Media Ekspert.

Specjalna ekspozycja? Trzeba dopłacić
Sklepom płacić mają nie tylko klienci, ale także producenci sprzętu. W zamian za pieniądze elektromarkety zgadzają się (lub nie) na przygotowanie specjalnej ekspozycji dla wybranych marek. Ta praktyka akurat nie jest niczym dziwnym - podejrzewany o nią był np. Empik.

Innym źródłem przychodu są ubezpieczenia kierowane do klientów. Część z nich nie jest tak naprawdę ubezpieczeniami, a usługą serwisową. Zwracał na to uwagę rzecznik finansowy. Dla klienta oznacza to, że w razie problemów nie będą oni mogli szukać jego pomocy.

Czy w ogóle warto kupować w elektromarketach?
Pracownicy przepytani przez youtubera twierdzą, że nie. Również z powodu złego traktowania sprzętu przez pracowników. Niczym dziwnym ma być rzucanie sprzętem czy np. stawanie na pralkach.

Te oskarżenia odbija Mystkowski. – Sprzęt, do momentu jego sprzedaży, stanowi naszą własność. To w oczywisty sposób powoduje, że należycie dbamy o wszystkie produkty –mówi.

Ponadto spora część sklepów oferuje sprzedaż w tzw. outletach, w których porysowany czy pognieciony sprzęt sprzedawany jest taniej. Dodatkowo przedstawiciele sieci tłumaczą, że regularnie przeglądane są zapisy z monitoringów, które pozwalają na kontrolowanie zachowania pracowników.