Monty Python by się uśmiał. Brytyjczycy zapędzili się z Brexitem w kozi róg
Brytyjczycy najwyraźniej mają pecha do premierów, którzy obiecują, że złożą dymisję – o ile spełniony zostanie jakiś warunek. Tym razem chodzi o Theresę May, która wiedząc, iż Izba Gmin – nie wyłączając niektórych partyjnych kolegów szefowej rządu – domaga się jej głowy, postawiła wszystko na jedną kartę. May zrezygnuje, jeżeli tylko deputowani poprą jej plan Brexitu. To ostatni, desperacki pomysł na wybrnięcie z impasu.
Nie stanę na drodze zmianom
Dlatego właśnie May rzuca na szalę własne stanowisko. – Dosyć klarownie widzę nastawienie partii. Wiem, że jest pragnienie odmiennego podejścia i nowego przywództwa w drugiej fazie negocjacji na temat Brexitu. Nie stanę na drodze do tego – wyjaśniała w subtelny sposób. Jeżeli porozumienie zostanie zaakceptowane, May zrezygnuje z funkcji szefowej partii 22 maja, w wyznaczoną nową datę Brexitu. Niewiele dłużej będzie piastować funkcję premiera.
May udało się pozyskać dla tego scenariusza poparcie takich zwolenników Brexitu, jak były szef dyplomacji Boris Johnson czy były lider konserwatystów, Iain Duncan Smith. To jednak wciąż mało: poprzedni plan odrzucono wiekszością 149 głosów, więc May musiała by „odwrócić” przynajmniej 75 parlamentarzystów. I władze Irlandii Północnej, które obawiają się przywrócenia posterunków granicznych z Irlandią.
Tak wygląda plan A. – Ale jeśli plan A zawiedzie, parlament nie ma gotowego planu B, który miałby szansę się powieść – kwituje Laura Kuenssberg, komentatorka sieci BBC.