Od tej afery minęły trzy lata. A po Polsce ciągle jeździ prawie 90 tys. trujących bomb
Rządy większości krajów kazały Volkswagenowi na własny koszt usunąć zmanipulowane oprogramowanie silników, które podczas testów zaniżało emisję szkodliwych substancji w spalinach. Niestety w Polsce nikt tego od koncernu nie zażądał, więc naprawił tylko połowę samochodów.
Druga połowa jeździ i truje – i to na poważnie, bo spaliny tych aut mają nawet 40 razy więcej szkodliwych dla zdrowia toksyn, niż dopuszczają normy – jak ustaliła amerykańska Agencja Ochrony Środowiska (EPA).
Andrzej Kublik z Gazety Wyborczej zapytał Ministerstwo Infrastruktury, dlaczego w Polsce nie zastosowano prostego rozwiązania, na jakie zdecydowały się inne kraje. Na przykład w USA umożliwiono eksploatację aut VW pod warunkiem przeprowadzenia w nich napraw. Auto ze zmanipulowanym oprogramowaniem nie dostanie po prostu przeglądu.
Resort infrastruktury nie odpowiedział na pytania dziennikarza. Dużo bardziej otwarty na rozmowy był rzecznik Volkswagena. Przyznał, że do tej pory, po 3 latach od wybuchu słynnej afery „Dieselgate” naprawiono jedynie połowę z ponad 158 tys. podlegających akcji aut.
Naprawa samochodów
Po polskich drogach ciągle jeździ co najmniej 87 tys. aut niemieckiego koncernu, które nielegalnie wyrzucają z rur wydechowych nadmierną ilość toksyn szkodliwych dla zdrowia i przyczyniających się do smogu.
Rzecznik tłumaczy jednak, że koncern nie ma możliwości zmuszenia właścicieli do naprawy, może ich tylko do niej zapraszać. Auta ze zmanipulowanym oprogramowaniem bez problemu przejdą też przegląd techniczny, więc ich właściciele nie mają motywacji do oddania auta do serwisu.