Chaos z wywozem śmieci. Albo polskie gminy złamią prawo, albo zapłacimy krocie
Dopuszczalna przepisami maksymalna stawka opłaty za wywóz śmieci to 2 proc. wyliczanego przez GUS przeciętnego miesięcznego dochodu rozporządzalnego. Firmy zajmujące się wywozem składają jednak wyższe oferty. Gminy mogą je odrzucić – wtedy utoniemy w nieodebranych śmieciach. Mogą się do wywozu dorzucić, ale wtedy złamią przepisy. Mamy zatem pat.
– Postawione w tej sytuacji samorządy muszą de facto wybierać, który przepis przyjdzie im złamać – cytuje „Dziennik Gazeta Prawna” zastępcę burmistrza Józefowa, Marka Banaszka. – Dosypując pieniędzmi do systemu, narażają się na kontrolę regionalnej izby obrachunkowej. Z drugiej strony mogą ryzykować spór z organami, ale wystawić się przy okazji na krytykę mieszkańców – dodaje samorządowiec.
Rozwiązania problemu
Problem jest najpoważniejszy w najmniejszych gminach, gdzie konkurencja ograniczona jest do jednej czy dwóch lokalnych firm. Teoretycznie, gmina może w takich sytuacjach postawić na własną spółkę komunalną – ale i tu obowiązują ograniczenia dotyczące „dokładania do interesu”.
W Ministerstwie Środowiska trwają prace nad dopuszczeniem możliwości dopłat do stawek – o ile pieniądze na ten cel będą pochodzić ze sprzedaży surowców wtórnych. Alternatywny sposób to preferencyjne opłaty dla tych mieszkańców, którzy będą kompostować odpady na terenie swoich nieruchomości: co zmniejszyłoby najważniejszy strumień odpadów – czyli organiczne resztki jedzenia.