Wzrost opłaty z 40 do 2000 złotych. Fiskus wie, jak zniechęcać przedsiębiorców

Mariusz Janik
Interpretacja indywidualna była dotąd sposobem na rozstrzygnięcie wątpliwości firm co do tego, jak się rozliczyć z fiskusem. Problem w tym, że przedsiębiorcy próbujący się czegoś dowiedzieć od urzędników, muszą czekać coraz dłużej i dostarczać coraz większej ilości informacji o swojej działalności. Eksperci są przekonani, że to nie jest przypadek.
Ministerstwo Finansów nie ukrywa, że uważa interpretacje indywidualne za "supermarket z optymalizacjami". Urzędy skarbowe nie szczędzą wysiłków, by ukrócić ich wydawanie. Fot. Łuaksz Cynalewski / Agencja Gazeta
Interpretacja indywidualna była najlepszym wyjściem dla tych firm, które nie miały jasności, jak powinny się rozliczać – np. jaki VAT powinny płacić od świadczonych usług czy wytwarzanych produktów. Wystarczyło zapytać urzędników podatkowych i zastosować się do ich wskazówek, by uniknąć kłopotów.

Stare pytania, nowe pytania
Szkopuł w tym, że dziś co drugi wniosek o wydanie takiej interpretacji jest przez fiskusa kwitowany wezwaniem do uszczegółowienia stanu faktycznego. – Jeden z podatników, po złożeniu wniosku, został poproszony o uzupełnienie stanu faktycznego. Przygotował odpowiedzi na kilkanaście pytań, ale ostatecznie, z powodu spiętrzenia prac w firmie, ich nie wysłał – opowiada na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” doradca podatkowy Dorota Kosacka-Olszewska.


Rzecz jasna, bohater tej historii po pewnym czasie przypomniał sobie o interpretacji. – Ponownie złożył wniosek o interpretację, przy czym od razu uwzględnił przygotowane wcześniej odpowiedzi. I co się okazało? Znów został poproszony o uzupełnienie stanu faktycznego – dodaje doradczyni. Na takiej korespondencji potrafią płynąć tygodnie, nawet miesiące – nawet wnioski nie budzące większych wątpliwości bywają rozpatrywane przez dwa miesiące.

Nierzadko zresztą nie chodzi o stan faktyczny, bywa, że pytania fiskusa odnoszą się do szczegółów umów lub kwestii prawnych.

Koniec interpretacji
Według „DGP” jest to sposób na stopniowe ograniczanie liczby próśb o interpretacje i roli interpretacji w polskim systemie podatkowym: ma ich szybko ubywać w porównaniu do poprzednich lat. Resort finansów nazywa interpretacje „supermarketem z optymalizacjami” i jego nowe przepisy coraz częściej sprowadzają się do rzekomej walki z unikaniem płacenia podatków.

Ba, urzędnicy chcą podnieść opłatę za interpretację z 40 do 2000 złotych, jeżeli wniosek dotyczyłby korzyści podatkowej przekraczającej w okresie rozliczeniowym 500 tys. złotych.

Problem w tym, że w gęstwinie przepisów (nierzadko sprzecznych) przedsiębiorcom coraz trudniej się zorientować. Poza tym, w gospodarce opierającej się coraz częściej na nowych technologiach i nowych modelach biznesowych, przepisy nie zawsze są na tyle adekwatne, by było wiadomo, ile i jakich podatków płacić. A skoro można więcej, to – z perspektywy fiskusa – czemu nie?