Paskudna niespodzianka taniego przewoźnika. Wysadził pasażerów podczas międzylądowania i odleciał bez nich

Mariusz Janik
Podróżni, którzy wypuścili się na wycieczkę z Londynu do Lizbony samolotem linii easyJet, zaliczyli nieprzyjemną przygodę. Ponieważ lądowanie na lotnisku w portugalskiej stolicy okazało się niemożliwe, maszynę przekierowano do Porto. Tam rozegrała się tragikomedia.
Nieporozumienie w Portugalii zostało spowodowane systemem wolnych slotów: załoga musiała wykorzystać nadarzającą się możliwość opuszczenia lotniska bez zakłócania ruchu na nim. Fot. 123rf.com
Po wylądowaniu w Porto samolot miał zostać zatankowany. Na czas tej operacji pasażerów przeniesiono do terminalu. – W Porto podjęto decyzję o wysadzeniu pasażerów dla ich wygody – informował po fakcie przedstawiciel linii. – Niestety, opóźnienie w procedurach spowodowało przekroczenie limitu czasu pracy załogi – dodawał.

Wolne sloty
Po pięciu godzinach oczekiwania coraz bardziej nerwowi pasażerowie dowiedzieli się, że samolot odleciał bez nich. Do Lizbony dotarli z ośmiogodzinnym opóźnieniem, przewiezieni z Porto autobusami.

O ironio, rzeczywiście – poszło o procedury, a nie o niedopatrzenie. Samoloty mogą lądować i startować w oparciu o ściśle ustawiony harmonogram. W niezaplanowanych sytuacjach, jak owo międzylądowanie w Porto, trzeba korzystać z wolnych slotów, czyli tych momentów, w których nie startuje – i nie ląduje – żadna maszyna. W Porto załoga musiała skorzystać z pojawiającego się wolnego slotu, by nie zakłócić pracy całego portu.