Został już tylko miesiąc do wyborów. Partie zaczynają szastać pieniędzmi
W tym roku toczy się gra o wszystko: za chwilę będziemy głosować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, na jesieni zaś czekają nas wybory parlamentarne, a zwieńczeniem serii będą przyszłoroczne wybory prezydenckie. Według pesymistów oznacza to, że przez kilkanaście miesięcy będziemy świadkami niemal nieustannej kampanii wyborczej. Nic dziwnego, że partie mogą pobić rekord wydatków.
To mniej więcej tyle samo, co w 2014 r. Jednak wówczas partie wykazały się względną powściągliwością: PO wydała 17,8 mln złotych, PiS nieco mniej – 16,8 mln zł. Większość z tych wydatków pochłaniały do tej pory reklamy outdoorowe, ale z elekcji na elekcję coraz większe znaczenie zyskują kampanie w sieci, a obsługa specjalistów od kampanii internetowych, co tu ukrywać, kosztuje.
Dwie połowy meczu
Jak przewiduje portal money.pl, w tym roku jednak najważniejsi gracze mogą docisnąć gaz do deski i dobrnąć do przewidywanego przepisami poziomu. – Obie kampanie wszyscy traktują jak dwie połowy tego samego meczu – cytuje money.pl polityka PO, Marcina Kierwińskiego. – Kto w pierwszej strzeli więcej bramek, ten ma większe szanse na wygranie całego spotkania – dodaje Kierwiński.
Można się domyślać, że podobnie będzie przy okazji wyborów parlamentarnych na jesieni. W 2015 r. rekord należał do PiS (29,65 mln zł), tuż za nim uplasowała się PO (29,41 mln zł), PSL (13,12 mln zł), Nowoczesna wydała 11,55 mln zł, zaś SLD – 8,02 mln zł.
Jak pisaliśmy ostatnio w INNPoland.pl, zdaniem ekspertów PiS może zapłacić w wyborach parlamentarnych wysoką cenę za wprowadzenie zakazu handlu w niedziele. Jak sugerują analitycy, jeden z czołowych projektów socjalno-gospodarczych rządu może ostatecznie okazać się przyczyną przegrania przez PiS wyborów.