W tym roku na rolników spadną istne plagi. Poczujemy je w portfelu

Mariusz Janik
O ironio, jeszcze nie zapomnieliśmy o nocnych przymrozkach, a już branża spożywcza ostrzega przed wyjątkowo wcześnie pojawiającą się suszą. Na dodatek, na rynku pracy widać też efekty rosnących wynagrodzeń – mało kto garnie się do prac sezonowych w rolnictwie. A i tak rolnik zarabia dziś marne grosze: z ceny, jaką płacimy w sklepie, do jego kieszeni trafia kilkanaście, góra kilkadziesiąt procent.
Marże sieci handlowych i pośredników mogą stanowić olbrzymią większość finalnej ceny produktu. Fot. Roman Bosiacki / Agencja Gazeta
Tej wiosny zabrakło jednego: rzęsistego deszczu. A właściwie co najmniej kilku deszczowych dni, które pozwoliłyby ziemi odetchnąć. Za to oglądamy burze piaskowe, jak te z ubiegłego tygodnia. Jak ostrzegają eksperci, susza zaczyna się w tym roku wcześniej, może być boleśniejsza i – rzecz jasna – bardziej kosztowna.

– Z obserwacji rolników wynika, że sytuacja na polach jest dużo gorsza niż w zeszłym roku o tej porze – cytuje dziennik „Rzeczpospolita” Wiktora Szmulewicza, szefa Krajowej Rady Izb Rolniczych. Sytuacja jest na tyle poważna, że towarzystwa ubezpieczeniowe zaczynają odmawiać sprzedawania rolnikom polis.


Zniknęło 121 tysięcy ludzi
Ba, nawet gdyby pogoda się zmieniła, może się okazać, że nie będzie komu pracować. Z opublikowanych w marcu danych organizacji Polskie Forum HR wynika, że w ciągu ubiegłego roku liczba pracowników tymczasowych w Polsce skurczyła się o 121 tysięcy osób. To rekordowy spadek, o tyle groźniejszy, że rynek prac tymczasowych i tak ratowali pracownicy najemni zza granicy.

Tymczasem polski rolnik i tak ledwo dyszy. Opublikowane właśnie badanie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wskazuje, że w skrajnych sytuacjach do producenta warzyw czy owoców może trafiać skromne 14 proc. końcowej ceny produktu. Innymi słowy, jabłko kosztujące w sklepie 2 zł może przynieść sadownikowi 28 groszy.

To skrajny przykład, ale badanie UOKiK wskazuje, że rynkowa średnia jest niewiele lepsza. Na ziemniakach rolnicy zarabiają od 26 do 68 proc. końcowej ceny, na cebuli – od 19 do 83 proc., na malinach – od 26 do 58 proc. Reszta końcowej kwoty to oczywiście marże pośredników i sieci handlowych, które ostatecznie produkt sprzedawały. Skoro zatem rolnicy nie mają już jak „zejść z ceny”, nie ma większych wątpliwości, że ceny wzrosną.