Wpis blogerki wywołał burzę. W ostrych słowach krytykuje koleżankę po fachu

Patrycja Wszeborowska
Bezczelność i żerowanie na mojej pracy przekroczyło wszystkie akceptowane przeze mnie normy moralne i granice przyzwoitości – żali się kulinarna blogerka Olga Smile, która odkryła, że tworzone przez nią przepisy są sprzedawane w formie e-booka przez inną blogerkę. Zapowiada wynajęcie prawnika i walkę o swoje prawa. Ale walka może okazać się skazana na porażkę.
Blogerka Olga Smile odkryła, że jej przepisy, m.in. o paście z nerkowców, skopiowała inna blogerka mamalekarz, która sprzedaje je w płatnym e-booku. 123rf.com
Afera w blogerskim światku
Olga Smile to blogerka kulinarna, prowadząca bloga sygnowanego jej imieniem i nazwiskiem. Od 13 lat za darmo dzieli się z internautami swoimi przepisami. W kręgach osób z alergiami żywieniowymi, stosujących rozmaite diety, jej strona jest znana – można na niej znaleźć zarówno potrawy tradycyjne, jak i bardziej „wymyślne”, np. bezglutenowe, wegańskie czy bez laktozy. Każdy przepis blogerka tworzy sama.

Dominika Wojsz to z kolei blogerka parentingowa, która jako lekarka rodzinna rozprawia się z medycznymi mitami na temat macierzyństwa. Na jej stronie, oprócz treści medycznych, dostępne są również napisane przez nią e-booki, między innymi z przepisami dań dla dzieci. Jest tylko jedno "ale".


Okazuje się bowiem, że jedna z publikacji o tytule „Karmię Jem Wszystko”, kosztująca 49,90 zł, nie do końca została napisana przez lekarkę. Właśnie wyszło na jaw, że pozycja zawiera liczne przepisy pochodzące z popularnego kulinarnego bloga, prowadzonego przez Smile.

– Wczoraj dostałam informację, że blogerka mamalekarz sprzedaje swojego ebooka KJW Przepiśnik z moimi przepisami żywcem z bloga wziętymi. Oczywiście kupiłam ebooka i moim oczom ukazał się plagiat taki, że głowa boli, plagiat po całości nawet z literówkami! Tego jeszcze nie było! Kopiuj - wklej w najczystszej postaci! (pisownia oryginalna, przyp. red.) – emocjonuje się blogerka we wpisie na Facebooku.

Kradzież przepisów
Na potwierdzenie swych słów Smile porównała przepis na pikantną pastę z nerkowców pochodzący z jej bloga z prawie identycznym przepisem umieszczonym w płatnym e-booku. Tyle wystarczyło - post polubiło ponad tysiąc internautów, znalazły się pod nim również liczne słowa wsparcia dla Smile i krytyki wobec mamylekarz.

– Pamiętam akcję, gdy mamalekarz na swoim instagramie chwaliła się, że odkryła, iż pewne osoby dzielą się na jakiejś grupie dla mam jej ebookiem. Oznajmiła, że nie odpuści i skierowała sprawę na drogę sądową, bo to przecież kradzież i brak szacunku dla jej pracy – wspomina jedna z internautek.

Z komentarzy pod postem wynika, że w tworzeniu swojego e-booka Wojsz skorzystała nie tylko z przepisów autorstwa Olgi Smile, ale również innych blogerek, m.in. Jadłonomii. Na blogerkę parentingową wylała się fala hejtu. Najwyraźniej krytyka była na tyle silna, że Wojsz zdecydowała się zawiesić swoje konto na Facebooku.

Złamanie prawa autorskiego
Olga Smile w swoim wpisie zapowiada szukanie prawnika, który pomoże jej w walce o swoje prawa jako autorki. „Wszystko co wywalczy zostanie przekazane na organizacje prozwierzęcą, ponieważ plagiat dotyczy przepisów i treści wegańskich!(pisownia oryginalna, przyp. red.)” – pisze blogerka.

Tyle że w przypadku przepisów kulinarnych w sądzie raczej niewiele ugra. Jak tłumaczy w rozmowie z INNPoland.pl prof. Ryszard Markiewicz z Katedry Prawa Własności Indywidualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, przepis kulinarny nie jest dziełem autorskim.

– Sam przepis jako dobór poszczególnych składników oraz sposób przyrządzania potrawy nie podlega ochronie prawnoautorskiej – tłumaczy profesor.

Z tego powodu skopiowanie przepisu nie jest kradzieżą. Nawet, jeśli "złodziej" osiąga na podebranym przepisie korzyści majątkowe. Istnieje jednak wyjątek od reguły.

– Ochronie może podlegać warstwa tekstowa przepisu, lecz wtedy trzeba udowodnić, że w sposobie opisu jest jakaś cecha indywidualnej twórczości, np. jest on napisany wierszem. Jeżeli jednak przepis jest napisany standardowo - z wymienieniem składników i opisaniem poszczególnych procedur, czyli wymieszania, podgrzania itd., wtedy nie widzę w tym elementu twórczości ani problemu naruszenia prawa autorskiego – wyjaśnia.

Przeprosiny od blogerki
Dominika Wojsz w odpowiedzi na wiadomości zarówno od internautów, jak i naszą prośbę o komentarz sytuacji, na swoim wznowionym fanpage'u opublikowała film z przeprosinami. Według jej słów, blogerki się dogadały, a Wojsz wpłaciła pieniądze na wskazaną przez Smile organizację pożytku publicznego.

– Korzystałam z tego przepisu podczas swojej diety eliminacyjnej i po prostu na stałe włączałam go do naszego życia. Pisząc e-booka robiłam to bardzo emocjonalnie, dzieląc się wiedzą mówiłam o tym, co się u nas sprawdza. Po prostu tego nie przemyślałam. Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca – tłumaczy blogerka.



Jednocześnie prosi internautów o poszanowanie jej osoby i zaprzestanie przesyłania gróźb pod jej adresem.