Rząd chce, by na wsi nie śmierdziało. Rolnikom ten pomysł nie przypadł do gustu

Konrad Bagiński
Na wsi muszą być nieprzyjemne zapachy – zdają się mówić niektóre środowiska konserwatywnej prawicy walczące o głosy rolników. Propozycja rządu może zablokować wiele inwestycji, ale kierunek jest słuszny – przyznają.
Rząd chce, by chlewnie i inne nieładnie pachnące inwestycje były oddalone od domów o min. 500 metrów. Ustawa odorowa Fot. Michał Grocholski / Agencja Gazeta
W tym sporze chodzi o rządowy projekt tzw. ustawy odorowej – pisze dziś Rzeczpospolita. Ma ona regulować jak daleko od siedzib ludzkich będą mogły powstawać nowe inwestycje.

Rząd proponuje, by chlewnie i inne budynki, z których mogą wydobywać się brzydkie zapachy, stawały przynajmniej 500 metrów od budynków mieszkalnych.

Ta ustawa budzi jednak sporo kontrowersji wśród środowisk rolniczych i konserwatywnych. Ich zdaniem prawo będzie niekorzystne dla polskiego rolnictwa i zablokuje wiele inwestycji. Rząd broni się, twierdząc, że chodzi tylko o nowe chlewnie i tym podobne biznesy. A ludzie różnie reagują na smród, niewielu jest takich, którzy lubią życie w permanentnym odorze. Dla większości ludzi nie jest to ani przyjemne, ani zdrowe.


Kto jest przeciw?
Z informacji dziennika wynika, że ustawę na celownik wzięły prawicowe środowiska konserwatywne, z Robertem Winnickim na czele.

Krytykuje ją też AgroUnia, znana z organizacji spektakularnych protestów rolników. Do tego dochodzi branża futrzarska, w znacznej mierze odpowiadająca za powstawanie nieprzyjemnych zapachów na wsi.

Temat odoru w niektórych wsiach jest znany od dawna, ale narasta wraz emigracją mieszczuchów na wieś. Wielu rolników narzeka, że ich nowi sąsiedzi marudzą, gdy na polu rozrzuca się obornik a w stodole ryczą krowy, nie dając pospać do dziesiątej.